Larmo

Zbigniew Markowski

Larmo jest kolejnym słówkiem na ogół kojarzonym z germańskim rodowodem. Można je bowiem w prosty sposób skojarzyć z niemieckim „lärm” (hałas) i co najwyżej dodać, iż mamy niecodzienną sytuację, bo z rzeczownika rodzaju męskiego Ślązacy zrobili sobie rodzaj nijaki. Sprawa prosta jednak nie jest, bo larmo wielokrotnie odnajdziemy również w języku polskim. Wacław Potocki w „Wojnie chocimskiej” (pierwsze wydanie z 1670 roku) pisze: „Larmo zatem otrąbią i gotowość każą”, tego samego słówka sto lat wcześniej używa Jan Kochanowski.

Polscy literaci mieli jednak na myśli nieco inne znaczenie larma: dla nich było ono sygnałem bojowym, akustycznym znakiem wzywającym do walki, względnie – do ratowania się ucieczką. Sprawę wyjaśnia „Encyklopedia staropolska” Zygmunta Glogera, gdzie „larmo” (lub „larma”) to w dawnej polszczyźnie „bicie w dzwony lub kotły na trwogę, hasło do boju”. Etymologię Gloger wywodzi od łacińskiego „ad arme” czyli „do broni”. Ten trop wyjaśnia wszystko: i francuskie „alarme” z którego język polski zapożyczył sobie „alarm”, i włoskie „allarme”, i niemiecki „lärm”. Larmo w wersji śląskiej tożsame jest znaczeniowo z niemieckim: to hałas, rwetes, tumult, coś co brzmi źle, dysharmonijnie. Trochę jak angielski „jazz”, co zresztą muzycy świetnie czują: jedni nazwali tak swój soulowo – funkowy zespół, inni – festiwale (Larmo w Lesie, Larmo Fest) jeszcze inni zapowiadając swoje koncerty uczciwie ostrzegają: będzie larmo!

Śląskie gwary eksploatują larmo w stopniu najwyższym i to od niepamiętnych czasów. W „Berach i bojkach śląskich” opracowanych przez Stanisława Ligonia odnajdujemy dowcip z wykorzystaniem pijackiego hałasu:

Przed lombardem, kiejś nieskoro w nocy, dobijo się jakiś naprany karlus… wali we dźwierze aże się cołko chałupa trzęsie. Narozki łotwiero się łokno i właściciel domu, czyli gospodarz, wychylo łeb i pado: – Cóż wy, pieroński chacharze, sam takie robicie larmo? Cegóż chcecie? – Cego? – pado łożarty – jo sam chcą iść spać! – Jak to spać, przeca wy sam nie mieszkocie! – pado gospodorz. – No, ja pieronie, jo wiem, że sam nie mieszkom… ale sam som moje pierzyny.

Żart przedstawia postać larmiyrza czyli osoby czyniącej larmo oraz czynność larmowania, co oznacza wytwarzanie hałasu. Słówko obecne jest także w twórczości całkowicie współczesnej, bo powstała w Katowicach pod znakiem hip-hopu grupa „Pokahontaz” prezentuje tekst zawierający manifest:

No i larmo
Gram za darmo
Będę się żywił psią karmą

Larma nie powinniśmy mylić ani z łostudą, ani z hają. Co prawda przy okazji łostudy (kłótni) czy hai (awantury) często powstaje larmo, jednak to nie to samo. Larmem bowiem może być każdy hałas, także ten pozbawiony złych emocji czy złych intencji. Tak słówko potraktowane jest w śląskiej wersji „Despacito” wykonywanej przez zespół „Frele”:

Już nie róbta larma dzisioj z tom muzykom
Bo w gipsdeka klupie z dołu opa krykom

Słowa piosenki proponują ściszenie muzyki, bo mieszkający piętro niżej dziadek wyraża swoje niezadowolenie stukając laską w sufit.