Sztajger

Zbigniew Markowski

Wyraz „sztygar” to jeden z wielu obecnych w języku polskim germanizmów, śląska gwara nazwę górniczej funkcji zapożyczyła z języka niemieckiego wprost – po prostu wzięła sobie „steigera” w dokładnym brzmieniu. W górnośląskich kopalniach do zakończenia I wojny światowej niemieckiego używano zresztą powszechnie i nic w tym dziwnego: to z zachodu przyszła zdecydowana większość rozwiązań technicznych, które trzeba było jakoś nazywać. To ludzie wychowani i wykształceni w kręgu germańskim organizowali przemysł wydobywczy. W okresie międzywojennym nakładem Górnośląskiego Związku Przemysłowców Górniczo – Hutniczych wydano więc dedykowany pracownikom kopalń „Niemiecko – polski popularny słownik górniczy”. Niewielkich rozmiarów książeczka miała rozwiewać wszystkie wątpliwości komunikacyjne między górnikami. Na stronie 154 autorzy (Zygmunt Malawski i Tomisław Morawski) rozróżniają sztygara, sztygara oddziałowego, objazdowego, nadsztygara (obersteiger) oraz sztygara wiatrowego.

Na ziemiach polskich pojęcia „sztygar” używano już od średniowiecza – także w postaci „sygor”. W literaturze można spotkać inny termin: „hutman”, również pochodzący z języka niemieckiego i świetnie ilustrujący pozycję sztygara. Hutman to po prostu hauptmann czyli kapitan. Sztygarowie od zawsze byli bowiem oficerami górnictwa, osobami które w harmonijny sposób pogodzić musiały wiele profesji czy specjalności. I przed wiekami, i dziś sztygar jest w jednej osobie: organizatorem, zarządcą, przywódcą, ekonomistą, geologiem, mechanikiem, fizykiem, chemikiem, rozjemcą, sędzią (by wymienić jedynie najistotniejsze funkcje). Zgodnie z legendą w sztygara mógł zamienić się duch podziemi – Skarbnik lub jego zdecydowanie bardziej złośliwa odmiana – Szarlej. Dawne opowieści wspominają więc o rozmowie górnika z jakimś nieznanym, pozornie przypadkowo spotkanym sztygarem, który wypytuje o to i o owo. Konsekwencje rozmowy – pozytywne lub negatywne – zależą od postawy górnika poddanego temu specyficznemu testowi.

Czasem znacznie gorsze skutki mogło mieć całkiem realne spotkanie z prawdziwym sztygarem, który wszak odpowiedzialny był za dyscyplinę, wydajność i bezpieczeństwo. Echo obawy przed sztajgrem pobrzmiewa w powiedzonku górniczym „dejcie pozór – idzie dozór”, co ma nawoływać do zachowania szczególnej uwagi w związku z pojawieniem się kierownika. Atrybutem sztygara (także elementem stroju galowego) jest toporek, który w dawnych wiekach służył jako narzędzie do badania skał, czasem także do wymierzania sprawiedliwości. Sylwetka ostrego sztygara pojawia się do dziś w śląskich dowcipach opowiadających na przykład o tym, że jeden górnik ma sztygara, który gdy się zdenerwuje, robi się czerwony na twarzy. Drugi z górników słysząc to zwierza się, iż gdy jego sztygar jest nerwowy to nie sztygar, a jego podwładni mają czerwone policzki.

Nawet jeśli sztygar nie był specjalnie lubiany, słowo „sztajger” na Górnym Śląsku na ogół wymawiano z szacunkiem. Aby zostać zaliczonym do średniego szczebla kierowniczego należało bowiem zdobyć dogłębne wykształcenie, później zaś – już w kopalni – wykazać się odpowiedzialnością i umiejętnością kierowania ludźmi w ekstremalnie trudnych warunkach. Z niemal synowskim szacunkiem zwracał się do swojego nieżyjącego sztygara Jan Kyks Skrzek w piosence „Sztajger”. Tekst jest wyznaniem bluesmana, który porzucił kopalnię, by zająć się muzyką. Z rozrzewnieniem wspomina jednak swojego nauczyciela – sztygara, który wpoił mu szacunek do pracy.