Zbigniew Markowski
Rzeka Rawa
Gdyby ktoś organizował konkurs na najdziwniejszą rzekę świata, Rawę możemy zgłaszać bez jakichkolwiek kompleksów. Specjaliści obliczyli, że na katowickim odcinku zawartość wody w tej rzece wynosi 8%, reszta to klasyczne ścieki. Co jakiś czas Rawa znika: w Chorzowie i Katowicach całkiem sporymi odcinkami płynie pod ziemią. Ma magiczną zdolność poruszania się dwoma korytami jednocześnie – tak jest na katowickim rynku, gdzie górą prezentuje się widowiskowo i elegancko jako promenadowy, otoczony palmami strumień, by tak naprawdę toczyć się kilka metrów niżej. Nic dziwnego, że jej nazwą ochrzczono jeden z największych na świecie festiwali bluesowych: każdą bowiem opowieść o tej rzece można podsumować dwoma słowami: Rawa blues.
Rawa płynie żwawo, bo na liczącym prawie dwadzieścia kilometrów przebiegu rzeki różnica poziomów wynosi aż 38 metrów. Startuje w Rudzie Śląskiej, od stawu Marcin. Kieruje się potem do Świętochłowic i Chorzowa, gdzie chowa się przed ludzkim wzrokiem w podziemnych rurach. Nad rurami znajdują się ścieżki rowerowe i alejki dla spacerowiczów oraz biegaczy, co kosztowało ponad 20 milionów euro. Brudna już w Świętochłowicach woda, po wypłynięciu z Chorzowa staje się znacznie czystsza: to efekt działania podziemnej oczyszczalni ścieków. Później Rawa ma na swojej drodze Katowice – od Osiedla Tysiąclecia czyli tak zwanego Tauzena, poprzez Załęże do śródmieścia (mijając centrum akademickie Górnego Śląska) by wreszcie na granicy z Sosnowcem wskoczyć do Brynicy. Zaraz potem wszystko to, co niesie ze sobą rzeka wpada do Czarnej Przemszy, później do Przemszy, by ostatecznie wylądować w Wiśle i zdążać ku Bałtykowi.
Hydrolodzy od stu lat spierają się o to, co zasila wody Rawy i czy w ogóle coś takiego (poza deszczówką i ściekami) istnieje. Dziwić się temu nie powinniśmy, bo operowanie w tak mocno uprzemysłowionym i tak gęsto zamieszkanym środowisku musi mieć swoje konsekwencje. Za sprawą kopalń (na przestrzeni lat w zlewni Rawy pracowało czternaście dużych zakładów wydobywczych) rzeka straciła nawet swoje pierwotne źródło; kiedyś zaczynała się w Chebziu (dziś dzielnica Rudy Śląskiej), jednak odpływ wody skrócił ją. Opowieści o tym, że w Rawie żyją raki, można przeczytać jedynie w starych opracowaniach. Całkowite zniknięcie ryb z rzeki odnotowano już w roku 1893. Rawa stanowiła również całkiem realne zagrożenie dla zdrowia i życia: w latach 1900 i 1911 czerpanie z jej wód na odcinku chorzowskim stało się przyczyną groźnych epidemii tyfusu. Wcześniej – w roku 1873 identyczna sytuacja miała miejsce w Katowicach. Nawet w XXI wieku zdarzały się fachowe opinie mówiące, iż jest źródłem oparów i mgieł skażonych bakteriologicznie. Jeszcze w latach sześćdziesiątych z katowickiego rynku widać było odkrytą Rawę: całymi godzinami można było wówczas obserwować tyleż fascynujące, co poetyckie ubarwienie wody: mogła ona być niebieska z fioletowym odcieniem, by po chwili stać się czymś ni to pomarańczowym, ni to żółtym. Towarzyszył temu bardzo nieprzyjemny zapach, to on był bezpośrednim powodem schowania rzeki pod ziemię – i w Chorzowie, i w Katowicach. Ale zagrożenie chemiczne, biologiczne czy to związane ze smrodem nie wyczerpywało całego arsenału możliwości rzeki.
„Głos Górnego Śląska” w marcu 1927 roku donosił: „Regulację Rawy tak przeprowadzono, że nie zabezpieczono koryta łoża jeszcze nie ukończonego na wypadek napływu większej ilości wody. Łoże to przerwało się i szkoda wynosiła kilkadziesiąt tysięcy złotych”. Pod koniec lat osiemdziesiątych wody wystąpiły z brzegów w Szopienicach, ewakuowano wówczas 78 rodzin. W lipcu 1995 roku w rejonie mostu na ulicy Bankowej poziom wody – po oberwaniu chmury – gwałtownie się podniósł. Strumienie zalały plac między Wydziałem Nauk Społecznych a rektoratem Uniwersytetu Śląskiego atakując także piwnice tych budynków. Rawa zniszczyła wówczas zbiory biblioteczne o wartości niemal dwóch milionów złotych a także sporą część przechowywanych tam prac magisterskich. Dwa lata później znów doszło do zalania, tym razem w okolicach ulicy Bogucickiej, choć ucierpiał również Teatr Śląski, Muzeum Śląskie i – tradycyjnie już – Uniwersytet.
Najstarsze źródła dotyczące Rawy (wówczas nazywanej Roździanką) pochodzą z roku 1737, w 1863 pojawił się pierwszy plan uregulowania jej koryta. Prac przy rzece prowadzono zresztą całkiem sporo, Katowice zaś – jako pierwsze górnośląskie miasto – dorobiło się własnej sieci kanalizacyjnej z oczyszczalnią już w latach 1905 – 1906. Między rokiem 1926 a 1938 piętnaście kilometrów brzegu uregulowano przy pomocy kamiennych murów. I można zakładać, że regulacja rzeki trwać będzie jeszcze bardzo, bardzo długo, bo – jak ktoś napisał sprayem tuż przy Rawie – przecież wszystko płynie. Nawet jeśli nie wiemy, czy to rzeka, czy to ściek. Śląską rzekę porównuje się często z Tamizą, też naznaczoną onegdaj piętnem ofiary drapieżnego przemysłu. Angielska rzeka również była kiedyś źródłem chorób: kolejne epidemie cholery potrafiły zabijać nawet po kilkanaście tysięcy mieszkańców Londynu. Smród Tamiza generowała tak wielki, że w 1858 roku musiano użyć specjalnych kotar nasączonych chlorkiem wapnia, by parlament w ogóle mógł pracować. Dziś rzeka jest dumą Wielkiej Brytanii i wielką atrakcją turystyczną. Dodajmy – atrakcją czystą.