Kacper Ziajka
Zbigniew Pietrzykowski (1934-2014)
Dumny, lekko odchylony do tyłu, na pozór nieprzystępny, ale po kilku minutach rozmowy to uczucie znikało. Był królem nokautu, ale nie nokautował kiedy nie było trzeba, przecież był Dżentelmenem ringu.
W ten oto ciepły sposób Janusz Pindera opisał postać Zbigniewa Pietrzykowskiego, czyli wielokrotnego mistrza Europy w boskie, medalistę olimpijskiego, a także zdobywca – co sugeruje jego przydomek – pierwszej w historii nagrody Fair Play utworzonej przez Polski Komitet Olimpijski.
Zbigniew Pietrzykowski urodził się 4 października 1934 roku w Bestwince, nieopodal Bielska-Białej. Jego mama Jadwiga była nauczycielką, a ojciec Eugeniusz był inżynierem ogrodnikiem i założył w Bielsku-Białej Szkołę Rolniczą. Miał także dwóch starszych braci: Wiktora oraz Ryszarda. To właśnie za sprawą o 5 lat starszego Wiktora, Zbigniew zafascynował się boksem na początku lat 50. XX wieku. Wizja wspólnych treningów niezbyt spodobała się bratu, dlatego najmłodszy z rodzeństwa zapisał się w tajemnicy do innego klubu – Bialskiego Klubu Sportowego. Jednak wraz z postępami Zbigniewa, Wiktor zaakceptował sytuację i ściągnął go do klubu, w którym trenował – Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Sportowego.
Dość szybko okazało się, że to Zbyszek ma większy talent od brata, choć i on był uznawany za dobrego boksera. Po dwóch latach treningów został powołany do kadry narodowej przez Feliksa Stamma, na zbliżające się mistrzostwa Europy w Warszawie w 1953 roku. Wielu trenerów nie było przekonanych do jego kandydatury, jednak Stamm wraz ze swoim asystentem postawili na swoim. Walczący wtedy w wadze lekkośredniej Pietrzykowski, po ciężkiej walce otrząsną się, co zaowocowało zdobyciem brązowego medalu w swoim pierwszym wielkim turnieju. Pod koniec 1954 roku zmuszony był on do odbycia służby wojskowej, pierwotnie trafił do Zgorzelca, lecz szybko został przeniesiony do Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego, czyli do Legii Warszawa.
W 1955 roku zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Europy. Podczas turnieju, który miał miejsce w Berlinie Zachodnim, pokonał w finale reprezentującego ZSRR Karlosa Dżanerianema. Kolejny rok to kolejny wielki sukces w karierze polskiego pięściarza. Igrzyska w Melbourne zakończył z brązowym medalem, po przegranej walce z legendarnym László Pappem w półfinale. Co ciekawe, na niedługo przed olimpiadą, odbywał się turniej o Puchar Warszawy, a walkę, określaną przez wielu walką stulecia, wygrał Polak. Węgier odrobił jednak pracę domową i po 3 miesiącach znalazł receptę na Pietrzykowskiego, rewanżując się w Melbourne. Kolejnym krokiem w karierze było przejście do wyższej kategorii wagowej – z lekkośredniej do średniej. Zmiana ta nie odbiła się na dyspozycji bielszczanina, który w 1957 roku sięgnął po kolejne złoto na mistrzostwach Europy, tryumfując w morderczej walce z pochodzącym z Jugosławii Dragoslavem Jakovljevicem. To zwycięstwo sprawiło, że na kolejnych mistrzostwach, tym razem w Lucernie w 1959 roku, Pietrzykowski znowu przeszedł do wyższej kategorii – tym razem półciężkiej. Nie zmieniło się jedno, Polak znowu wygrał imprezę, dokładając do swojej kolekcji już trzeci medal mistrza Europy. W przeciwieństwie do poprzednich mistrzostw, tym razem wygrał w bardzo pewnym, dominującym wręcz stylu.
Nie może więc dziwić, że był on powszechnie uważana za faworyta nadchodzących Igrzysk Olimpijskich w Rzymie. Niemal każdy zna powiedzenie, że na każdego kozaka znajdzie się większy kozak. Niestety, tak było i tym razem. W finale czekała na niego rewelacja imprezy w osobie 18-letniego Cassiusa Claya, który lepiej znany jest dzisiaj jako Muhammad Ali. Feliks Stamm w swoim pamiętniku opisuje tę walkę stwierdzając, iż pierwsza runda była wyrównana, w drugiej przewagę miał Pietrzykowski, jednak był już potwornie zmęczony, co poskutkowało przechyleniem szali zwycięstwa przez Claya na swoją korzyść. Można doszukać się wielu teorii, jakoby to Polak powinien wygrać. Zbigniew przerwa następnie na krótki okres karierę i rezygnuje ze startu w mistrzostwach Europy w Belgradzie w 1961. Powodu takiej decyzji nie należy jednak upatrywać w porażce w finale IO, a w chęci zdania matury, w Technikum Przemysłu Spożywczego w Szopienicach. Ta sztuka oczywiście mu się udaje i w wielkim stylu powraca podczas mistrzostw Europy w Moskwie w 1963 roku, gdzie zdobywa swoje ostatnie, czwarte mistrzostwo Europy, pokonując Dana Poźniaka z ZSRR. Podczas Igrzysk w Tokio w 1964 polscy pięściarze byli w świetnej formie, co zaowocowało zdobyciem trzech złotych medali. Żaden z nich nie przypadł jednak Pietrzykowskiemu, który po zaskakującej porażce z Aleksiejem Kisielowem (ZSRR), pokonał w starciu o brązowy medal Cosimo Pinto z Włoch. Była to ostatnia walka bielszczanina na olimpiadzie, więc nie udało mu się spełnić marzenia o zdobyciu olimpijskiego złota. Po zakończeniu IO kontynuował karierę, jednak nie pojawił się już na żadnej wielkiej imprezie, a karierę zakończył oficjalnie 10 lutego 1968 roku. W międzyczasie zdominował polską scenę, zdobywając tytuł mistrza Polski aż jedenastokrotnie, co do dzisiaj jest rekordem. Za każdym razem przywoził z mistrzostw Europy medal – czterokrotnie złoty, a raz brązowy. Zdobył również trzy olimpijskie krążki – dwa brązowe i jeden srebrny. Bilans walk nie mniej imponujący jak liczba medali: 351 wygranych, 14 przegranych i 2 remisy. W plebiscycie zorganizowanym na 80-lecie Polskiego Związku Bokserskiego w 2003 roku wyprzedził dwukrotnego mistrza olimpijskiego – Jerzego Kuleja, zajmując w nim pierwsze miejsce. Parafrazując Gombrowicza – Zbigniew Pietrzykowski wielkim pięściarzem był, więc zachwycamy się jego walkami.
Po zawieszeniu rękawic na kołku nie odszedł od sportu, a został trenerem tej dyscypliny. Szkolił adeptów pięściarstwa BBTS-u, GKS-u Katowice oraz Wisły Kraków. Osiągał tam sukcesy, podobnie jak i w młodzieżowej kadrze Polski, w której pod jego wodzą rozwijały się takie gwiazdy jak Andrzej Gołota czy Dariusz Michalczewski.
W 1954 roku poślubił o dwa lata młodszą Halinę Kubeczko, poznaną na obiedzie w liceum, w którym mama Pietrzykowskiego uczyła matematyki. Ich pierwsza pociecha – córka Jolanta – przyszła na świat w 1958 roku, a po czterech latach powitali drugą córkę – Dorotę. Już w latach 50. prowadzili w Bielsku-Białej restaurację „Pawilon”, którą zwykło się jednak nazywać „u Pietrzykowskiego”. Małżeństwo w 1973 roku uruchomiło także niewielką produkcję materiałów budowlanych, a konkretnie przewodów kominowych. Te działania miały jeden cel, a było nim zrealizowanie marzenia o własnym domu. Ostatecznie budowa została ukończona w 1987 roku, choć możliwe, że data ta znacznie by się opóźniła, gdyby nie Muhammad Ali.
Po zakończeniu kariery Pietrzykowski (wraz z żoną) otrzymał od niego zaproszenie na londyńską premierę filmu, w którym Ali grał główną rolę. Amerykanin opłacił pobyt w Wielkiej Brytanii, jak i również tygodniowe wakacje we Włoszech. Na ich zakończenie, podarował Zbigniewowi niewielki, złoty krążek/medal. Choć początkowo Pietrzykowski myślał, że medal jest jedynie pozłacany, tak u jubilera okazało się, że jest on bardzo dużo warty. Oddając go pod zastaw (z którego nie udało się go niestety wykupić) otrzymał połowę funduszy, które potrzebne były na wybudowanie domu. Skąd taka serdeczność Alego? Światła na tę sprawę rzuca nieco Halina Pietrzykowska, która na łamach Gazety Krakowskiej przyznała, iż: Ali stwierdził, że mierzył się z wieloma wyśmienitymi zawodnikami w boksie amatorskim i zawodowym, ale takiego przeciwnika, jak Zbyszek, nie miał nigdy wcześniej, ani później. Kurtuazja? Być może. Jednak ciepło robi się na sercu, kiedy jeden z najlepszych pięściarzy w historii wypowiada się w ten sposób o naszym rodaku. Zbigniew Pietrzykowski udzielał się także społecznie, spotykał się z młodzieżą, a po licznych namowach udało mu się dostać do Sejmu i w latach 93-97 z ramienia Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform, gdzie walczył o dobro polskiego sportu. W okolicach 2010 roku poważnie zachorował i choć przez pewien czas Pietrzykowski udawał, że nic mu nie ma, to choroba Alzheimera nie dała o sobie zapomnieć. Zbigniew Jan Pietrzykowski zmarł 19 maja 2014 roku w Bielsku-Białej, w wieku niespełna 80 lat.