Gołębie

Zbigniew Markowski

Gołębie

Kiedy ktoś na Górnym Śląsku posiada hobby graniczące z obsesją, można powiedzieć, że ma ptoka. Ptok może być schowany w kartach, pasji wędkarskiej, muzycznej lub sportowej. Ale jest takie śląskie hobby, które dotyczy ptaka bezpośrednio – gołębiarstwo, z którym Śląsk kojarzony jest bardzo silnie. Powszechne jest przekonanie, że gołębie pojawiły się tu wraz z weteranami I wojny światowej, którzy ptasiego bakcyla złapali służąc gdzieś w znanej z hodowców Belgii czy pobliskiej Westfalii. Prawda jest nieco bardziej skomplikowana.

Mieszkańcy wiejskich terenów Śląska znali gołębie znacznie wcześniej. Od niepamiętnych czasów można je było nabyć na targu w Rybniku, Pszczynie czy Raciborzu, bo dawny gołąb miał przede wszystkim znaczenie konsumpcyjne. Za sprawą łatwej hodowli, niewielkich wymagań i jeszcze mniejszych rozmiarów posiadał cechę bardzo ważną dla mieszkańców ziem często nawiedzanych przez wojny. Podobnie jak kozę, królika, kurę czy pojedynczo trzymaną świnię można go było szybko zabić i zjeść, zanim zdążyła to zrobić kolejna wygłodniała armia przechodząca właśnie przez Śląsk. Na początku XIX wieku Śląsk dorobił się nawet własnej rasy gołębia: dziś znanego jako garłacz górnośląski koroniasty zwany przez miejscowych sztajfem. Do miast gołębie trafiły w drugiej połowie XIX wieku, gdy powstawać zaczęły przykopalniane i przyfabryczne osiedla patronackie. Najpierw powstało osiedle na terenie dzisiejszej Rudy Śląskiej – tam w 1867 roku zamieszkali robotnicy kopalni „Gotessegen”, kilkanaście lat później funkcjonowało już osiedle „Kaufhaus”, jeszcze później – „Ficinus”. Na początku XX wieku w Rokitnicy swoje osiedle wybudowali Ballestremowie, w Zabrzu – Donnesmarckowie wznieśli Zandkę czyli Osiedle Piaskowe.

Gwałtownie rozwijający się przemysł potrzebował robotników, którym przydzielano nie tylko mieszkanie w familoku, ale także niewielki chlewik na podwórku. Poddasze takiego chlewika świetnie nadawało się na gołębnik, gołąb zaś – na niedzielny obiad. Jeżeli robotnik pochodził ze śląskiej wsi – z gołębiem był już zaprzyjaźniony od dawna, jeżeli przybył z Westfalii – także mógł szczerze lubić tego ptaka. Ptaki w dziewiętnastowiecznych kopalniach były zresztą dobrze znane, choć w tym przypadku górnicy współpracowali nie z gołębiem, lecz z kanarkiem. Gdy trzymany w podziemnych chodnikach kanarek zdychał, oznaczało to, że napływ metanu jest duży i należy jak najszybciej opuścić podziemia. Pierwsi stosowali takie rozwiązanie górnicy z Walii; do dziś zresztą w języku angielskim obecny jest zwrot „a canary in a coal mine” oznaczający coś, co ostrzega przed niebezpieczeństwem. Może z tego właśnie powodu górnicy pokochali gołębie, hutnicy zaś – niewiele im w tym uczuciu ustępowali. Pierwsze związki hodowców gołębi na terenach dzisiejszej Polski powstały więc tutaj: w Zabrzu – w roku 1905 i w Królewskiej Hucie (1911). Na Śląsku zaczęto szanować ptaki nie tylko ze względu na ich mięso, lecz również z powodu niezwykłej umiejętności powracania z bardzo odległych miejsc – nawet dwóch tysięcy kilometrów. Pojawiły się bowiem gołębie pocztowe czyli po śląsku – brify.

Prawdziwe złote czasy dla śląskich gołębi nadeszły zaraz po I wojnie światowej. Wojna ta zresztą rozsławiła ptaki na niespotykaną dotąd skalę, bo w warunkach długo utrzymywanych pozycji stanowiły często jedyną nić łączności między oddziałami. Gołębie nie tylko służyły w armiach, nie tylko otrzymywały żołd i wysokie odznaczenia bojowe (takie jak Cher Ami – ptak służący pod rozkazami Amerykanów, który został uhonorowany francuskim Croix de Guerre za odbycie dwunastu lotów pod ostrzałem nieprzyjaciela). Miały także swoje uprawnienia kombatanckie po wojnie, stopnie wojskowe oraz pogrzeby z pełnym ceremoniałem. Wojsko niemieckie powszechnie korzystało z gołębiej łączności, ale eksperymentalnie umieszczało także na ptakach miniaturowe aparaty fotograficzne, by gołąb podczas lotu mógł prowadzić rozpoznanie lotnicze. Gołąb znajdował się i na pokładzie samolotu, i w głębinie oceanu – razem z marynarzami łodzi podwodnej. Na międzywojennym Śląsku gołąb stał się także nośnikiem życia społecznego. Wysyłanie pocztowych ptaków na lot (zwany flugiem) wiązało się z licznymi spotkaniami, nerwowym oczekiwaniem a nawet stosowną etykietą, która nakazywała zwrot gołębia, który wylądował w zagrodzie sąsiada. Choć gołębie podbiły serca mieszkańców Górnego Śląska, nie sposób wspomnieć o innych ptakach często tu spotykanych: papugach, kanarkach czy międzygatunkowych basztardach zamieszkujących powieszone w pokojach klatki.

Gołąb wziął udział w licznych poetyckich metaforach: takich jak los emeryta Habryki z filmu Kazimierza Kutza „Paciorki jednego różańca” (1979). Stary górnik stawia zdecydowany opór, gdy przychodzi mu porzucić dom zaplanowany do wyburzenia na rzecz mieszkania z wielkiej płyty; woli tradycyjną izbę z antryjem i swoje gołębie. Oparty na prawdziwych przeżyciach rodzinnych samego reżysera obraz miał poważne kłopoty z socjalistyczną cenzurą. Kutz w wielu innych przejawach swojej twórczości również śląskie ptaki wspomina: o wyjeździe swoich rówieśników do szkół mówi, iż wyfrunęli jak gołębie na lot. Choć wielkoprzemysłowe budownictwo faktycznie ograniczyło hodowlę na Górnym Śląsku, do dziś przetrwało na wsiach i przedmieściach. Nawet mieszkańcy miast niechętnie reagują na urzędowe zakazy dokarmiania ptaków na rynkach, problemy były nawet przy wprowadzaniu zakazu hodowli gołębi w bezpośredniej bliskości Portu Lotniczego w Pyrzowicach.

Współcześni hodowcy gołębi to środowisko hermetyczne i niechętnym okiem patrzące na amatorów trzymających ptaki tak po prostu. Nie lubią, gdy nazywa się ich „gołębiarzami”, choć kulturowo słowo to jest całkowicie uzasadnione. „Gołębiarz” ich zdaniem to albo taki jastrząb (accipiter gentilis), albo amator, który nie startuje w zawodach i nie dba o rozwój swojego stada. Hodowcy mają też swoje tajemnice: uważają, że o sukcesie we flugu w połowie decyduje dobrze urządzony gołębnik, w jednej czwartej – wiedza i doświadczenie właściciela ptaka, w jednej czwartej – sam ptak. Nic dziwnego, że siedziba Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych znajduje się w Orzeszu na Górnym Śląsku, zaś jedna piąta całej organizacji to osoby mieszkające w województwie śląskim. Posiadają oni łącznie kilkaset tysięcy okazów, choć oczywiście są jeszcze gołębie nigdzie nie zrzeszone oraz ptaki wolne wchodzące w skład urbifauny śląskiej.