Jak jo chodzioł do szkoły

Zbigniew Markowski

Jak jo chodzioł do szkoły

To jedna z melodyjek, które potrafią przyczepić się do człowieka i siedzieć w głowie kilkanaście godzin. Prosta, przejrzysta, wręcz banalna struktura harmoniczna wsparta linią melodyczną rodem z przedszkola. A jednak w piosence tej jest coś, co niemal genetycznie odzwierciedla górnośląską duszę. Dziw bierze, że jej kariera odnotowana na piśmie wypada aż tak skromnie.

Zapis nutowy – wraz z tekstem – odnajdziemy w Kalendarzu Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego w Czechosłowacji na rok 1957. Autorzy wydawnictwa włączyli „Jak jo chodzioł” do kanonu ludowych tańców Śląska Cieszyńskiego przypisując mu nazwę siedmiokroczka. Faktycznie: mimo parzystego metrum, piosenka (za sprawą opozycyjnej wobec ósemek ćwierćnuty w drugim takcie) wyraźnie pokazuje siódemkę. Ale taniec ten można również zobaczyć na Śląsku pod nazwą szklorza lub czworoka. A jak to się tańczy? Odpowiedzi udzielają Anna Majer i Bożena Kowalik z katowickiej AWF w opracowaniu „Śląskie tańce w formie integracyjnej” (Katowice, 2006):

Tancerz i tancerka stoją obok siebie, tancerka po prawej stronie partnera – bez wzajemnego ujęcia. Ręce każde z nich opiera na biodrach. Z tego ustawienia każde z osobna zakreśla krokiem bocznym niewielkie koło, tancerz kieruje się w lewo, tancerka w prawo. Następnie krokiem polki, wykonanym w bok, oddalają się i zbliżają do siebie, poc czym zwracają się i zbliżają do siebie przodem. Stosują układ rąk zamknięty i wykonując cztery obroty w prawo krokiem przestępowania z nogi na nogę, z częścią obrotu po każdym kroku, niewiele przesuwają się po linii koła w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.

Panie z AWF zalecają do tańca strój opolski wyrażając opinię, iż ta odmiana tańca wywodzi się spod Opola. Drugiego zapisu nutowego dostarczył niezmordowany Adolf Dygacz (1914 – 2004) – muzykolog i etnograf, który śląską pieśń spisał na wiele sposobów: według klucza górniczego, hutniczego, miejskiego oraz wiejskiego. W jego dorobku znajdują się dziesiątki książek, setki artykułów, ale i 12 tysięcy zapisów dźwiękowych tego, o czym na Górnym Śląsku onegdaj śpiewano. Wśród fiszek Dygacza znajdziemy skromny papierek oznaczony rokiem 1978 i adnotacją, iż źródłem informacji był niejaki Roman Czekański z Ligoty, człowiek urodzony w 1904 roku. Zapis Dygacza jest w tonacji durowej G, podczas gdy ten pochodzący z zaolziańskiego kalendarza bazuje na durowym F.

W kwestii pochodzenia piosenki mamy więc drobne zamieszanie: tu Zaolzie, tam Opole, a w jeszcze innym miejscu Ligota czyli najbliższe okolice Katowic. Najprawdopodobniej było więc tak, że „Jak jo chodzioł do szkoły” śpiewano po prostu na całym Śląsku. Różnice odnajdziemy jednak w tekście, bo poza bazową pierwszą zwrotką:

Jak jo chodził do szkoły
Uczyli mie litery
Jedna, dwie, trzy, cztery
To są piękne litery

bogactwo jest tutaj spore. Współczesne wersje zamiast „liter” zawierają „rechtorów” czyli nauczycieli – różnica ta przekłada się też na nazwę tańca opartego o omawianą melodię: w zależności od regionu może się on nazywać „rechtorem” albo „literami”. Druga zwrotka wersji cieszyńskiej odskakuje nieco od tematyki szkolnej:

Skokoł Janek do góry
Mioł galatki ze skóry
Niech tam są, jaki chcą
Kiej mie jyny dziywki chcą

Galatki skaczącego do góry Jasia to oczywiście skórzane spodnie, które – jego zdaniem – nie są istotne, ważne by miał powodzenie u dziewcząt. Wersja bliższa Katowicom (i znacznie częściej spotykana w tak zwanej twórczości biesiadnej) brzmi całkiem inaczej:

Jak jo chodził do szkoły
Uczyły mie rechtory
Piwo pić, w karty grać
I z dziołchami tańcować

Ten atrakcyjny model edukacji przypadł do gustu licznym wykonawcom. Tak – w jazzowej wersji – utwór wykonuje Stanisław Soyka, identyczny tekst usłyszymy w bluesowej odmianie sygnowanej nazwiskiem Grzegorza Płonki i zespołu „Ligocianie”. „Jak jo chodzioł” Płonki obejrzeć można postaci teledysku na portalu YouTube; rolę rechtora odtwarza tam nieżyjący już śląski aktor – Bernard Krawczyk. W filmie jest oczywiście i piwo, i karty, i dziołchy, i (na dodatek) refleksyjna puenta piosenki:

Terozki jo jest stary
I po nocach mom mary
Tęskno mi do szkoły
Kaj uczyły rechtory

Jakiej jednak wersji byśmy nie przyjęli za obowiązującą, historia mówi, iż tekst musi mieć mniej niż 200 lat. To właśnie przed dwoma stuleciami, po klęsce w czasie wojen napoleońskich państwo pruskie zdecydowało się na wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego. Wiele z ówcześnie wprowadzonych zasad szkolnych (łączonych z działalnością Fryderyka Wilhelma III) – o dziwo – obowiązuje do dziś: tak jak lekcja trwająca 45 minut czy tak zwana podstawa programowa. Z czasem model pruski przyjął niemal cały świat z odrodzoną do życia po I wojnie światowej Polską włącznie. A faktyczną sytuację śląskiego dziecka obserwowaną przez cały XIX i XX wiek najlepiej chyba scharakteryzował profesor chemii – Józef Kazimierz Śliwiok peryfrazując starą piosenkę o rechtorach:

Jak jo chodził do szkoły
Uczyły mnie rechtory
Wprzódzi Niymce, potem Poloki
A my byli Ślązoki

Nic dodać, nic ująć Panie Profesorze.