Dychać

Zbigniew Markowski

Dychanie ma swoje źródła w prasłowiańszczyźnie, o ile jednak mowa polska od XV wieku posługiwała się już oddychaniem, o tyle śląska gwara zachowała dawne brzmienie. Prasłowiańskie „dychati” oznaczało przede wszystkim ciężki, zmęczony oddech (czyli mniej więcej dzisiejsze dyszenie), ale także gwałtowne podmuchy wiatru. Dawna forma obowiązuje również u Czechów – u nich na oddychanie mówi się „dýchati”, podobnie zresztą jak w języku ukraińskim. Choć język polski wyraźnie postawił na „o” przed dychaniem, czasem odnajdujemy dawne brzmienie. Tak stało się w przypadku polskiej nazwy astmy, którą określa się mianem dychawicy. Ślady starego rdzenia odnajdujemy także w wielu innych językach słowiańskich, także w najstarszej literackiej formule języka staro – cerkiewno – słowiańskiego. Kwestia oddychania to jednak dopiero początek całej opowieści.

Kiedy ktoś na Śląsku zmęczy się pracą, powinien sie dychnąć (odpocząć) – koniecznie w formie czasownika zwrotnego. Identyczną konstrukcję oferuje gwara górali podhalańskich (posiadają nawet niedaleko Nowego Targu przybytek spa nazywany „Dychnij SE”), choć i w języku polskim znajdziemy bliskie relacje znaczeniowe między oddychaniem a odpoczynkiem. W końcu przecież mówi się o tym, że trzeba złapać oddech lub odetchnąć. Jeszcze wyraźniej widać to na gruncie języka rosyjskiego, gdzie „ot’dychat’” oznacza wprost czynność odpoczywania. Typowe konstrukcje w gwarze śląskiej będą brzmiały: „musza sie dychnąć” (muszę odpocząć), idź sie dychnąć” lub „dychni sie” (odpocznij). „Dychanie se” obecne jest w śląskiej wersji fraszki Kochanowskiego o lipie, gdzie zastępuje „odpoczni” lub „odpoczyń”:

W hyc pod moimi liściami dychnąć se możesz

Zwrotne „sie” jest w tym przypadku konieczne, bo to ono określa znaczenie: „dychanie sie” jest odpoczynkiem, samo „dychanie” oznacza oddychanie. Jeżeli ktoś nie zdąży na czas sie dychnąć, z całą pewnością będzie ledwo dychoł. W tym znaczeniu mamy przed sobą kalkę polskiego „ledwo dyszy” i wyraźny już związek z używaniem płuc. Tak właśnie potraktowali ten zwrot autorzy śląskiej wersji „Despacito” – Łukasz Zgoda i zespół „Frele”. W piosence słyszymy:

Lepi idźcie do dom, bo już ledwo dychom
Fto wos tukej wpuścioł jo sie yno pytom

Dychanie jako czynność oznaczającą oddychanie usłyszymy za to w utworze wykonywanym przez Mirosława Jędrowskiego, mało tego – słówko to znalazło się nawet w tytule (i to z powtórzeniem). „Dychomy, dychomy” opowiada o swoistej hipokryzji nakazującej miejscowościom uzdrowiskowym pobierania taksy klimatycznej, podczas gdy na zadymionym Śląsku człowiek do oddychania smogiem jest po prostu zmuszony. W dodatku nikt z tego tytułu nie wypłaca nieszczęsnym obywatelom żadnego odszkodowania. Jędrowski z przekąsem wykonuje refren:

Dychomy, dychomy, bo dychać muszymy,
bo jak przestanymy to wykorkujymy
dychomy, dychomy pełnymi płucami,
jak by my przestali źle by było z nami

Dychanie w wersji oddechowej obecne jest także w gwarze poznańskiej, szczególnie w formie „ledwo dycho”. Kaszubi poszli inną drogą, u nich na oddychanie mówi się „óddichac”, odpoczynek zaś to „ódpócznik”.