Istny

Zbigniew Markowski

To wyraz magiczny, bo czasem używa się go dokładnie w takim samym znaczeniu, w jakim funkcjonuje znany z książek o Harrym Potterze zwrot: „ten, którego imienia nie wolno wymieniać”. Jeżeli przebywający w licznym towarzystwie Ślązak (częściej – Ślązaczka) nie chce wszem i wobec ujawnić tożsamości jakiejś osoby, mówi o „tym istnym” (tyn istny). Kto wie, ten zrozumie, a kto nie wie – wiedzieć nie musi. Z tego samego powodu istnym nazywa się czasem czyjegoś narzeczonego: on też – jak wiadomo – bywa postacią magiczną lub wręcz mityczną. Takie samo znaczenie słówka znajdziemy również w gwarze poznańskiej. W słownictwie kresowym „istny” to już „prawdziwy” oraz „szczery”, a tak w ogóle to mamy przed sobą obiekt typowo polski.

Generalnie słówko „istny” oznacza po śląsku dokładnie to samo, co w języku polskim – istny to: właściwy, prawdziwy, szczery, istotny albo rzeczywisty, co akcentuje jeszcze tłumacz Google wyświetlając angielskie „real”. Zdarzają się jednak definicje o charakterze nieco filozoficznym, twierdzące iż istny „oddaje kwintesencję swojego znaczenia”. Jeśli zajrzymy do polskiego słownika z XVI wieku, znajdziemy pokrewny termin „istność” i w tym miejscu także otrzymamy wyjaśnienie z filozoficznym zacięciem: to „byt, istota; essentia; dotyczy Boga, Jego istoty, natury, przymiotów.

Etymologicznie obracać się więc będziemy wokół istnienia oraz istoty, co prowadzi nas do prasłowiańskiego jьstota oznaczającego prawdziwość, pewność i rzeczywistość. Przy samym pojęciu „istnego” nieoceniony słownik Brucknera głosi, iż to prasłowo obecne u wszystkich Słowian, powołując się przy tym na rosyjskie pojęcia „istina” (prawda) oraz „istinnyj” (prawdziwy). Tak jak owe słówka brzmią po rosyjsku nieco archaicznie, tak i w polszczyźnie „istny” postrzegany jest jako relikt przeszłości. Używamy go co prawda – zwłaszcza w stylizacyjnych zabiegach (na przykład iście sienkiewiczowskich) – ale wpadając w ucho – jednak nieco razi. Dlaczego więc zajmujemy się nim w odniesieniu do śląskiej mowy? Z kilku powodów.

Po pierwsze: wydaje się, że godka używa znacznie częściej „istnego”, niż literacka polszczyzna, w dodatku – zastępując często nazwy własne – „istny” sam w sobie oddaje hołd konkretneej, treściwej oraz skrótowej mowie śląskiej. Sprawę tę pięknie ujął profesor Jan Miodek (przywołując słowa Kazimierza Kutza) na łamach miesięcznika „Śląsk”:

Potem była Kutzowa apologia archaicznego tego istnego: „Jak się już coś opowiada, na początku się ustali, że ktoś się jakoś nazywa, to potem się już nie powtarza tego, tylko mówi ten (tyn) istny. To jest bardzo piękne słowo, dlatego że ono redukuje gadulstwo i służy pewnej syntetyczności”.

Po drugie – mamy owo (wspomniane na wstępie) zastosowanie magiczne. Po trzecie: śląski istny ma swój specyficznych charakter, bo nasycony bywa silnymi emocjami. Jeśli ktoś jest gapowaty, to można nazwać go lebrem, ale mocniejszy efekt uzyskamy mówiąc, że to istny leber. Niesforne dziecko poczuje się bardziej skarcone, jeśli usłyszy, iż jest istnym diobłym. W felietonie Marka Szołtyska „istne fandzolynie” przetłumaczono co prawda jako „najprawdziwsze bzdurzenie”, ale – właśnie za sprawą emocjonalnego podbicia „istnym” powinniśmy raczej powiedzieć, że chodzi pieprzenie głupot, względnie – jeszcze mocniej, choć z pewnością niecenzuralnie. Jest jeszcze argument czwarty, bo na Śląsku istnego także używa się w znaczeniu „wiadomy, nie wymagający bezpośredniego nazwania”. Potoczna polszczyzna w sytuacjach takich posiłkuje się zwrotem „jakiś facet”, względnie „ktoś po drugiej stronie ulicy”. Formę taką zastosował w „Anegdotach ludu śląskiego” Janusz R. Kowalczyk przytaczając następujący dowcip:

Tomanek siedzi z Tomankową na koncercie. Nogle Tomankowo tyrpie swoigo ślubnego szkirboła w żebra i prawi:
– Ty, widzisz? Tam siedzi jeden istny i śpi!
A Tomanek ino odburknął:
– Skirz takiego głupstwa przeca nie musiałaś mnie budzić!