Zbigniew Markowski
Friederike Luise Charlotte Riedesel zu Eisenbach (z domu von Massow) stała się sensacją towarzyską Londynu w 1776 roku. Przez salon goszczącej w Anglii heskiej baronowej przewijały się prawdziwe tłumy, bo każdy chciał zobaczyć bohaterską żonę generała. Sam generał Friedrich Adolf wybierał się właśnie na drugą stronę Atlantyku, by wziąć udział w trwającym już od roku konflikcie, który przeszedł później do historii jako wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Brunszwicki korpus generała Reidesela Eisenbacha miał wzmocnić siły brytyjskie i ostatecznie pokonać amerykańskich rebeliantów. Sensacja polegała na tym, iż Friederike Luise zabierała ze sobą także czwórkę swoich dzieci, w tym dwuletnią zaledwie Friederike. Wśród tabunu gości generałowej pojawił się młody Niemiec – niejaki Friedrich Wilhelm Reden, który odbywał właśnie edukacyjną podróż po Anglii. Młody Friedrich nie mógł wtedy przypuszczać, że dostojna żona generała zostanie kiedyś jego teściową, malutka (młodsza o 22 lata) Friederike zaś – żoną.
Na ślub przyszli państwo Reden musieli poczekać jednak aż 26 lat, choć w ich przypadku czas ten na pewno nie był zmarnowany. Epokę tę nazwano oświeceniem: liczyło się poznanie, rozum, doświadczenie, postęp, rozwój techniki. Młody Friedrich Wilhelm Reden zdawał się być wprost stworzony do tych idei. Choć urodził się w Hameln znanym z bajkowego szczurołapa, do bajek było mu daleko i już na etapie edukacji wyróżniał się wśród rówieśników. Uczył się wszystkiego i wszędzie: sztuki górniczej w Clausthal, nauk przyrodniczych w Getyndze i prawa w Halle. Ukoronowaniem edukacji stała się freiberska akademia górnicza, której czołowy wykładowca – Abraham Gottlob Werner uznał po latach Redena za swojego najlepszego ucznia. Ostatnim szlifem nauki była podróż po Europie – z rozwijającą się przemysłowo Anglią, przedrewolucyjną Francją i stosującymi technologiczne nowinki Niderlandami. Tam młody Reden oglądał co tylko się dało, chował pomysły w swojej pojemnej głowie, by w odpowiednim momencie zastosować je na własne potrzeby.
Ta sama wyprawa z 1776 roku, która przyniosła Friedrichowi znajomość ze swoją przyszłą żoną, dała jeszcze jeden istotny w jego życiu kontakt – zaznajomił się ze swoim wujem: Friedrichem Antonem von Heinitz. Za rok Heinitz miał zostać wpływowym ministrem w pruskim rządzie – szefem Departamentu Górnictwa i Hutnictwa. Zanim jednak minister zaczął powierzać młodemu krewniakowi poważne zadania, poddał go próbie – Reden przez rok pracował pod okiem wuja jako radca ministerstwa. Później obaj panowie wybrali się w podróż po Śląsku, bo to właśnie tam Friedricha Wilhelma czekało najważniejsze zadanie jego życia: miał ożywić gospodarczo ten region i zbudować na wschodzie państwa pruskiego potężne zaplecze przemysłowe. Młodzieniec opracował stosowne memorandum z wnioskami dotyczącymi Śląska, król wnioski zaaprobował i tym sposobem w 1779 r. Reden objął funkcję dyrektora wrocławskiego Wyższego Urzędu Górniczego. Od razu ostro zabrał się do pracy. Nowoczesne podejście wyrażające się profesjonalnymi badaniami geologicznymi, planowaniem i stosowaniem maszyn szybko dało efekty. Podobnie jak umiejętność pozyskania właściwych ludzi: Salomona Isaaca, który przybył z terenu dzisiejszej Belgii czy szkockiego inżyniera Johna Baildona. Błyskawicznie powstawały nowe zakłady wydobywcze węgla kamiennego: tarnogórska Königliche Friedrichsgrube, zabrzańskie – Prinz Karl von Hessen, Königin Luise. Rozwijało się hutnictwo ze sztandarową inwestycją w postaci Königshütte, co dało potężny impuls rozwojowy dzisiejszemu Chorzowowi.
Do śląskich zakładów wkroczyła nowoczesność: nie tylko za sprawą maszyn parowych pioniersko wprowadzanych w okolicach Tarnowskich Gór. To za sprawą Redena ruszył opalany koksem wielki piec w Gliwicach. Dyrektora Urzędu szczególnie interesowała gospodarka wodna – w tym sztolnie i kanały służące transportowi. Z państwowych zakładów Śląska do pruskiej kasy popłynął szeroki strumień pieniędzy i nie powinno nikogo dziwić, że już w 1786 roku Reden mógł przed swoim nazwiskiem dopisać arystokratyczne „von”. Do otrzymanego z rąk króla Fryderyka Wilhelma II tytułu dołączony był herb: z górniczymi pyrlikami i hełmem. Rok 1802 przyniósł dwie istotne zmiany: zmarł ministerialny protektor Friedrich Anton von Heinitz, Reden zaś otrzymał jego stanowisko. W tym samym czasie ożenił się z Fryderyką, która – już jako dorosła osoba – całkowicie oczarowała starszego inżyniera. Byli nad wyraz zgodnym małżeństwem i we wspólnym życiu kierowali się zasadą partnerstwa, niespotykaną na co dzień w tamtych czasach. Młoda żona oczarowana była nie tylko samym Redenem, zakochała się również w jego jeleniogórskiej posiadłości dziś znaną jako Bukowiec (Buchwald). Szczęście w Buchwaldzie nie trwało jednak długo. Wojska Napoleona Bonapartego jak walec przetaczały się przez Europę, by zatrzymać się dopiero w Moskwie. Ta sama królowa Luiza Pruska, której imię nadano kopalni tworzonej przez Redena w Zabrzu daremnie upokarzała się przed cesarzem Francuzów. Friedrich Wilhelm złożył przysięgę na wierność Napoleonowi, by zachować swój urząd. Historycy uważają, iż chciał w ten sposób ratować przed grabieżą i dewastacją wojenną swoje przemysłowe dokonania na Śląsku. Nie można się jednak dziwić, że po pokoju w Tylży (1807) pruskie władze uznały postawę von Redena za zdradę i zwolniły go pozbawiając prawa do emerytury. Czas do swojej śmierci w 1815 roku spędził już na zasłużonym odpoczynku w Bukowcu. Oświeceniowy świat zmienił się potem gwałtownie: wojenna wyprawa generała Reidesela Eisenbacha okazała się być daremna, bo Stany Zjednoczone zostały niepodległym krajem. Bonaparte przeżył Redena tylko o 6 lat. Europa jeszcze wiele razy doświadczała wichrów wojny; kopalnie i huty, które organizował młody inżynier z Hameln pracowały jednak jeszcze bardzo, bardzo długo.