Masakra na Wujku

Zbigniew Markowski

Masakra w kopalni Wujek – 16 grudnia 1981

Jak wynika z opublikowanych wiele lat po dramacie zimy 1981 – 82 dokumentów, komunistyczna władza mniej obawiała się strajków w zakładach pracy, bardziej zaś – wystąpień ulicznych, w których mogły zapłonąć komitety, i które mogły pokazać zagraniczne stacje telewizyjne. „Solidarność” miała być pozbawiona liderów, których internowano oraz łączności (bo wyłączono telefony, wojsko zaś w pierwszej kolejności zajęło stacje telewizyjne i radiowe). Zmilitaryzowanymi przedsiębiorstwami mieli zarządzać wojskowi komisarze, którzy do swojej roli przygotowywali się od kilku tygodni. Były jednak miejsca, których organizatorzy nielegalnego puczu wojskowego zwanego stanem wojennym bali się bardzo – mowa o kopalniach węgla kamiennego. Nie tylko dlatego, że ze swojej natury górniczy zakład jest terenem trudnym do opanowania i żadna policyjna grupa nie może czuć się bezpiecznie w podziemnych korytarzach, nie tylko dlatego, że w znajduje się tam sporo materiałów wybuchowych i sprzętu, który łatwo można przekształcić w broń. Nie tylko dlatego, że śląska gruba zawsze ogrodzona była bardzo solidnym murem i potężnymi bramami. Każda kopalnia była groźna, bo pracowali w niej ludzie na co dzień obcujący z niebezpieczeństwem i potrafiący sobie radzić z własnym strachem. Być może dlatego tak brutalnie zaatakowano górników z „Wujka”.

Stan wojenny na Górnym Śląsku przebiegał znacznie gwałtowniej niż na obszarze reszty kraju. Jedna trzecia wszystkich internowanych pochodziła właśnie stąd. Spośród wszystkich 200 zakładów, które przystąpiły do strajku aż jedna czwarta mieściła się w województwie katowickim. Na liście tych przedsiębiorstw znajdowała się gigantyczna huta „Katowice” zatrudniająca 20 tysięcy ludzi (1300 z nich później wyrzucono z pracy za udział w protestach), tarnogórski „Fazos”, który ponad rok wcześniej rozpoczął falę protestów na Śląsku, radykalnie nastawione kopalnie Jastrzębia, Rybnika i Katowic. Zmobilizowano dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy aparatu opresji. Do akcji wezwano czołgi 10. Sudeckiej Dywizji Pancernej, które nocą dotarły pod śląskie fabryki, huty i kopalnie. Ale tam przygotowania do oblężenia były już zakończone.

Pierwsza krew z kopalni „Wujek” polała się pierwszej nocy stanu wojennego. Milicjanci, którzy przyjechali aresztować popularnego szefa zakładowej „Solidarności” Jana Ludwiczaka wpierw musieli się wycofać, wrócili jednak z licznymi posiłkami – podczas wywlekania działacza z mieszkania pobito próbujących bronić go kolegów. Pod drzwiami mieszkania zostały ślady górniczej krwi oraz strzępy drzwi rozwalonych siekierą. Aresztowanie przewodniczącego (internowanego podobnie jak niemal 6000 innych osób) mocno wpłynęło na atmosferę w kopalni. Wśród postulatów strajkujących górników wciąż pojawiał się stały punkt – uwolnienie Ludwiczaka. Po dwóch dniach, 15 grudnia – do załogi dotarły wieści z kopalni „Manifest Lipcowy”: w czasie pacyfikacji tego zakładu użyto broni, byli ranni.

Górnicy rozpoczęli przygotowania do walki, wznoszono barykady z wózków na urobek i elementów kopalnianej wentylacji, wkrótce wokół zakładu pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. 16 grudnia, kilka minut przed godziną 11, przez wyłom w murze zrobiony przez czołgi, do zakładu wkroczyły oddziały milicji. Pancerny wóz utknął wkrótce potem na barykadzie, którą przygotowali górnicy. Czołgi znów – tym razem w innym miejscu – zaatakowały ogrodzenie, posypały się petardy, doszło do bezpośrednich walk. Do ostatecznego szturmu na kopalnię „Wujek” wyznaczono 8 milicyjnych kompanii, trzy kompanie bojowych wozów piechoty, kompanię czołgów, siedem bardzo silnych armatek wodnych oraz pluton specjalny ZOMO. To funkcjonariusze plutonu oddali strzały w kierunku górników. Po spacyfikowaniu kopalni władza rozpoczęła akty zemsty: sąd umorzył śledztwo w sprawie śmierci górników – uznano, że milicjanci działali w obronie koniecznej. Skazano za to organizatorów strajku: Stanisław Płatek usłyszał wyrok czterech lat więzienia, Jerzy Wartak – trzech i pół roku, dwóch innych związkowców skazano na trzy lata więzienia. Na prawdziwy wyrok w tej sprawie trzeba było czekać aż 28 lat – zapadł on 18 czerwca 2008 w katowickim Sądzie Apelacyjnym: na kary pozbawienia wolności skazano piętnastu członków plutonu specjalnego.

Niemal natychmiast po dramacie „Wujka”, bo około godziny 17.00 16 grudnia 1981 roku rozpoczęła się wojna o pamięć ofiar. Dębowy, mierzący dwa i pół metra wysokości symbol męczeństwa Chrystusa górnicy nazywali krzyżem misyjnym – towarzyszył on mszom z udziałem zakładowej „Solidarności” już od listopada 1980 roku. Kiedy na „Wujku” padły strzały, robotnicy przenieśli krzyż w miejsce, gdzie czołg zburzył kopalniany mur. Pracownice lampowni na ramionach krzyża zawiesiły siedem górniczych lamp – nie wiedziano jeszcze wówczas, że w szpitalu umrze niebawem kolejnych dwóch protestujących z „Wujka”. Pod koniec stycznia 1982 roku symbol zniknął – sprawców profanacji nigdy nie wykryto. Wzburzenie społeczności było jednak tak duże, że władza nie ośmieliła się już ingerować w postawienie kolejnego krzyża – już większego, ozdobionego wizerunkiem patronki górników – świętej Barbary. To ten krzyż znajduje się dziś na wysokości 34 metrów: otulony ramionami betonowego, widocznego już z daleka symbolu górniczej śmierci. Duży krzyż stanąć mógł dopiero po zmianach ustrojowych: odsłonięto go i poświęcono 15 grudnia 1991 roku.

Ogółem bezpośrednio po wprowadzeniu stanu wojennego spacyfikowano 40 zakładów pracy. Operacje na Śląsku przeprowadzano w wielkim rozmachem: desant w hucie „Katowice” wymagał użycia śmigłowców, w kopalniach czołgi niszczyły bramy i ogrodzenia, na ulicach śląskich miast grozę budziły setki transporterów opancerzonych, zatrzymywano i aresztowano całe zastępy osób przebywających blisko zakładów. Trwał – jak zilustrował to swoim zdjęciem Chris Niedenthal – czas apokalipsy. Ile osób zginęło w Polsce w związku z wprowadzeniem stanu wojennego nie dowiemy się nigdy. Wojna polsko – jaruzelska pozostała jednak w pamięci społeczeństwa – jej świadectwem jest i dorobek naukowy historyków zajmujących się tymi czasami, i krzyż dominujący dziś nad kopalnią, i muzeum poświęcone górniczym ofiarom grudnia 81. Jest także w Katowicach świadcząca o pamięci ulica: ulica Dziewięciu z Wujka.