Dawid Hytrek
W obecnym świecie uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny sportu musi wiązać się z niemałym poświęceniem. Powstaje wiele szkółek oraz klubów, w których to stawia się na wytrenowanie młodych osób w taki sposób, aby w przyszłości stały się one profesjonalnymi zawodnikami. Treningi powinno zaczynać się już od małego. Przeznaczenie milionów dzieci utożsamiane jest od początku ich życia ze sportem. Marzą o tym one, ale również ich rodzice, którzy często mają ogromny wpływ na planowanie przyszłości swoich pociech. W żyłach prawdziwego sportowca powinny płynąć chęć uczciwej rywalizacji oraz pragnienie zdobywania trofeów – zarówno tych drużynowych, jak i indywidualnych. Zaczynając swoją przygodę ze sportem, wiele osób śni o wielkich osiągnięciach oraz o byciu wielkim. Prawdą jest jednak to, że większość z nich przez całe swoje życie nie osiąga żadnych sukcesów. Pomimo pełnego zaangażowania oraz dobrej dyspozycji często brakuje szczęścia. Takich powodów można by wymienić setki. Przy nieszczęściu jednych pojawiają się również osoby, które podczas swojej profesjonalnej kariery osiągają naprawdę sporo. Odnosząc się do piłki nożnej, moglibyśmy przywołać osobę chociażby Roberta Lewandowskiego. Po co natomiast szukać aż tak daleko? Na Górnym Śląsku też uda się znaleźć ciekawe osobistości sportu. Historia jednego zawodnika jest na tyle intrygująca, że wcale nie planował on grać profesjonalnie w piłkę nożną. Pomimo tego Stanisław Oślizło jako piłkarz zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii polskiego sportu. Zapraszam do przeczytania artykułu, w którym postaram się przybliżyć jego sylwetkę.
Sportowe początki oraz trudne chwile
Stanisław Oślizło urodził się 13 listopada 1937 roku w Jedłowniku, który jest dzielnicą Wodzisławia Śląskiego. W czasach okupacji niemieckiej na terenie Polski jako mały chłopiec uprawiał sporo gimnastyki, a w wolnych chwilach próbował swoich sił w lekkoatletyce. Będąc w szkole podstawowej, rozpoczął treningi piłki siatkowej. Jego talent został zauważony przez jednego z nauczycieli. Sportowy rozwój Oślizły zatrzymała sytuacja polityczna w Polsce. Po II wojnie światowej panował już komunistyczny reżim. Pewnego dnia służby bezpieczeństwa wpadły do domu Stanisława i zabrały jego ojca. W jednym z wywiadów nasz bohater wspomina, iż jego tatę osadzono w więzieniu w Strzelcach Opolskich oraz zmuszono do pracy w kamieniołomach. Oślizło nie był w stanie skupić się wtedy na własnym rozwoju, a nawet na jakiś czas porzucił sport. Po pewnym czasie ojciec powrócił jednak do domu rodzinnego i został objęty amnestią. Tata Stanisława Oślizły był jedną z ofiar systemu komunistycznego tworzącego sobie wówczas wielu wyimaginowanych wrogów. Szczęśliwe zakończenie całej tej historii pozwoliło na to, by nasz bohater kontynuował swoje treningi. W tym czasie uprawiał on mnóstwo dyscyplin, pośród których w dalszym ciągu nie było piłki nożnej. Zaraz przed maturą jeden z kolegów Oślizły namówił go do spróbowania swoich sił we wspomnianej wcześniej dyscyplinie. Juniorska drużyna Kolejarza Wodzisław miała w tamtym okresie deficyt zawodników. Stanisław Oślizło ostatecznie podjął się tego wyzwania. W taki sposób zaczęła się jego piękna przygoda z piłkarskim boiskiem.
Złoty okres w karierze
W swoim pierwszym klubie spędził trzy lata. Zdążył nabyć tam cennego doświadczenia. Kiedy skończył 17 lat, przeszedł do Kolejarza Katowice, a stamtąd do Górnika Radlin. Gdy reprezentował barwy tego drugiego, został wypatrzony przez skautów Górnika Zabrze. Tak oto w 1960 roku Stanisław Oślizło stał się zawodnikiem “Trójkolorowych”. Grając w zespole z Zabrza, ośmiokrotnie zdobył tytuł mistrza kraju, a także sześć razy podnosił trofeum za rozgrywki Pucharu Polski. Wszystko to zaledwie w przeciągu dwunastu sezonów. Pod względem osiągnięć był to bez wątpienia najlepszy okres w karierze Oślizły. Ponadto nasz bohater stanowił trzon całej drużyny i przez większość czasu nosił na ramieniu opaskę kapitana. Stał się on ulubieńcem kibiców klubu z ulicy Roosevelta 81. Jak sam twierdzi, okres kariery w tym miejscu był dla niego czymś niezwykłym i pomimo również pojawiających się niepowodzeń jak spadek z ligi czuje ogromną dumę z reprezentowania tego klubu.
Przygoda w europejskich pucharach i historyczne osiągnięcia
W 1969 roku Stanisław Oślizło wraz z innymi zawodnikami Górnika Zabrze wystąpili w europejskich rozgrywkach. Puchar Zdobywców Pucharów to rozgrywki, które w tamtych czasach konfrontowały ze sobą drużyny z różnych państw. Warunkiem było wygranie krajowego pucharu. Górnik Zabrze mierzył się wówczas z takimi zespołami jak grecki Olimpiakos Pireus, szkocki Glasgow Rangers czy bułgarski Lewski Sofia. Każdy z tych przeciwników został pokonany – piłkarze z Zabrza ze Stanisławem Oślizło na czele szli przez rozgrywki jak burza. Najciekawsza historia miała miejsce w półfinale tychże rozgrywek. Wtedy to polski zespół w dwumeczu podejmował włoską AS Romę. Oba te spotkania zakończone zostały remisami. W takim wypadku regulamin przewidywał rozegranie dodatkowego spotkania, które miało ostatecznie rozstrzygnąć, kto zagra w wielkim finale. Wszystko to miało miejsce 22 kwietnia 1970 roku w Strasburgu. Mecz ponownie zakończył się wynikiem remisowym. O zwycięstwie jednej ze stron miał zadecydować sędziowski rzut monetą. Stanisław Oślizło jest jednak przekonany, że sędzia zamiast monety miał w ręku żeton. Jako kapitan był on zmuszony wybrać jeden z kolorów widniejących na żetonie – czerwony lub zielony. Nasz bohater postawił na barwę zieloną, ponieważ skojarzyła mu się ona z nadzieją. Wybór okazał się szczęśliwy, a Górnik Zabrze tym sposobem awansował do finału rozgrywek. Jak mówił Oślizło, jego zdaniem Górnikowi należało się wtedy zwycięstwo. Stwierdził, że Roma w tych trzech potyczkach miała dużo szczęścia. W takich oto okolicznościach zespół z Zabrza stał się pierwszą i jedyną polską drużyną, która kiedykolwiek zagrała w finale europejskiego pucharu.
Ostatni mecz turnieju odbył się w Wiedniu, a przeciwnikiem Górnika Zabrze był Manchester City. Niestety polska drużyna poniosła porażkę 1:2. Jedynego gola dla “Trójkolorowych” w tym meczu zdobył nie kto inny jak Stanisław Oślizło, który wykorzystał zamieszanie pod bramką rywali. Gol zdobyty przez kapitana Górnika był wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze ta bramka jest do tej pory jedyną, którą udało się zdobyć polskiemu zawodnikowi, jak i całemu klubowi w finale europejskiego turnieju. Ponadto Oślizło grał na pozycji środkowego obrońcy, a jak wiadomo, grając w defensywie, rzadko strzela się bramki. Co ciekawe ani on, ani sam klub nie posiadają pamiątki po tym meczu. Piłkarzom nie wręczono wtedy żadnych medali czy chociażby dyplomów. Po osiągnięciu tak dużej ilości sukcesów Stanisław Oślizło zakończył karierę klubową w wieku 35 lat.
Występy w reprezentacji Polski
Z orzełkiem na piersi udało mu się wystąpić aż 57 razy. Podobnie jak w klubie, tak i w reprezentacji dostąpił zaszczytu piastowania funkcji kapitana drużyny narodowej. W okresie, kiedy Stanisław Oślizło rozgrywał swoje mecze dla kadry, nasza piłkarska reprezentacja nie odnosiła żadnych sukcesów. Naszemu bohaterowi udało się jednak stanąć oko w oko z jednym z najlepszych zawodników w historii piłki nożnej. W meczu na stadionie Maracana w Rio de Janeiro reprezentacja biało-czerwonych uległa Brazylijczykom 1:2. Na murawie w zespole gospodarzy pojawił się jednak Pele. Oślizło miał więc okazję pojedynkować się z najlepszym napastnikiem swojej ery. Na co dzień zawodnik Górnika Zabrze, reprezentując barwy narodowe, zdobył jednego gola. Karierę w kadrze Polski zakończył w 1971 roku.
Dalsza działalność po zakończeniu kariery
Przez kilka lat po zawieszeniu butów na kołku podjął się obowiązków szkoleniowych w GKS Katowice, Odrze Wodzisław oraz Piaście czy też Carbo Gliwice. Po tym okresie wrócił jednak do swojego rodzimego klubu, gdzie do tej pory pełni funkcję honorową. W 2001 roku otrzymał odznaczenie Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski za niebagatelne zasługi dla rozwoju sportu piłkarskiego. Jego podobiznę można zobaczyć na stadionie Górnika Zabrze w galerii sław, gdzie otaczają go inni zasłużeni dla tego zespołu piłkarze.