Zbigniew Markowski
Gościna w oczywisty sposób pochodzi od gościa, kwestia gościa jest już jednak mocno skomplikowana. To bardzo stare słowo (z praindoeuropejskimi jeszcze korzeniami), z którego wziął się prasłowiański gost’ funkcjonujący bardzo silnie do dziś w językach słowiańskich. Funkcjonujący i – dodać trzeba – wciąż rozwijający się. Przykładowo na przełomie XVII i XVIII wieku polszczyzna przejęła z języka rosyjskiego pojęcie „gościńca” – daru wręczanego przez przybysza gospodarzowi lub odwrotnie: przez gospodarza gościowi na drogę. Praindoeuropejskie „ghostis” znaczyło tyle co gość, osoba którą należy przyjąć i nakarmić.
Ale jak to często bywa, etymologiczna babka wróży na dwoje. Druga droga praindoeuropejskiego gościa prowadzi przez zachodnią część Europy i związana jest z łacińskimi słowami: „gostis” oznaczającym obcego, przybysza oraz „hostis” określającym wroga. Stąd mamy angielskie „guest” oraz niemieckie „gast”. Za sprawą opisanego zjawiska „gość” może brzmieć podobnie w wielu różnych językach zlokalizowanych wobec siebie na antypodach. O ile jednak słowiańszczyzna gościa traktuje w sposób otwarty i życzliwy, o tyle języki zachodnie podchodzą do niego z pewną rezerwą. Dobrze ilustruje to „Dyskursywny słownik indoeuropejskich korzeni” autorstwa Josepha T. Shipleya, gdzie praindoeuropejskie „ghostis” zilustrowane jest hasłami: „obcy”, „przybysz” ze źródłowym dopiskiem, iż w związku z rezerwą wobec gościa można dla niego zarówno połamać chleb, jak i złamać mu głowę.
Dawny język polski wiąże pojęcie gościny z czynnością przebywania w gościach. Znaczenie takie odnajdziemy w „Słowniku polszczyzny XVI wieku”, gdzie przytoczono konstrukcje „w gościnę przyjeżdżać”, „w gościnie być” oraz „w gościnę prosić”. Podobnie sprawę traktuje stare przysłowie meteorologiczne głoszące: „Na Wszystkich Świętych zima jeszcze nie gościna”.
Po śląsku gościna to po prostu przyjęcie, biesiada, uczta: coś, co nieodmiennie kojarzy się z jedzeniem i ma swoją idealną ilustrację w postaci czasownika „gościć się” czyli ucztować, jeść do syta (a może i więcej). Podobne znaczenie wyrazu spotkać można czasem i w polszczyźnie. Fragment wspomnień Jana Igniaciuka zawiera taki opis wesela ukraińskiego: „…rodzice pana młodego witali na progu i prosili do chaty. Peryzdwa śpiewała peryzdwiane pieśni. I tam była gościna, potem były tańce, tańczyli u pana młodego”.
Górnośląska gościna utożsamiana jest często z urodzinami czyli gyburstagiem (geburstagiem), które rządziły się własnymi prawami. Po pierwsze: obchodzony był nie (jak w wielu innych regionach kraju) dzień świętego patrona czyli imieniny, lecz dzień urodzenia samego solenizanta. Po drugie: na śląskie urodziny nie zapraszano wychodząc z założenia, iż o gyburstagu trzeba pamiętać i samemu się (bez przypominania) na gościnę stawić. Po trzecie: kolejność podawania dań była nieco odmienna niż spotykamy to na co dzień. Prawdziwe śląskie urodziny zaczynają się bowiem od słodkości (tortu, ciast, babki) oraz kawy lub herbaty. Dopiero później na stół podawane są konkrety czyli coś na ciepło poparte wędlinami, sałatkami czy galaretkami. Niektóre okolice Górnego Śląska mają swoje odrębne urodzinowe zwyczaje. W Radzionkowie od dawien dawna funkcjonuje moda na obdarowywanie uczestników gościny kawałkami słodkiego ciasta zapakowanymi tak, by można było donieść je do domu. Mieszkańcy okolicznych miejscowości pokpiwają czasem z radzionkowskich paczek, ale to prawdopodobnie efekt zawiści. Solidna porcja sernika albo makowca zawsze wszak jest w poważaniu.
Na urodzinach muszą być życzenia dla solenizanta (winszowanie), prezent (gyszynk) oraz wspólne odśpiewanie „Sto lat” z regionalnym dodatkiem, w którym słowa:
„A kto z nami nie wypije, niech go piorun trzaśnie”
zamieniono na
„A kto z nami nie wypije, niech się pod stół skryje”
gdzie owo „kryje” oznacza czynność chowania się ze wstydu. Śpiewane życzenia zawierają czasem także suplement, w którym pojawia się zwrot „mo żyć”, choć zdania na temat, czy chodzi o „ż” czy „rz” są w tym przypadku podzielone. Dwa razy w życiu Ślązacy mają gyburstag szczególnie uroczyście obchodzony: to urodziny numer jeden oraz numer 50 (czyli tak zwany abraham) – wtedy dodatkowo zamawiana jest msza święta w intencji solenizanta, jedzenia zaś podaje się po prostu więcej – w wersji zbliżonej do norm weselnych. Gościna może odbywać się także z powodu odpustu, święta rocznego albo jakiejś innej szczególnej okazji.