Klachy

Zbigniew Markowski

Klachy to nie tyle jeszcze jedno słówko w słowniku, co instytucja. Instytucja lub nawet filar śląskiej kultury, bo czymże byłoby życie bez klachów. Zgodnie ze stereotypem klachy dotyczą szczególnie żeńskiej części populacji i przez część tę są pieczołowicie pielęgnowane. Samo wyjaśnienie, że chodzi o plotki niewiele tutaj pomoże – sprawa bowiem jest nad wyraz kontekstowa i rodzi wiele przepięknych związków frazeologicznych.

Mamy więc „chodzenie na klachy” czyli czynność polegającą na przemieszczeniu się do koleżanki, by sobie pogadać. W swojej autobiografii Kazimierz Kutz (Będzie skandal. Autoportret Kazimierza Kutza, 2019) wspomina takie wyprawy w wykonaniu swojej matki. Reżyser informuje nas, iż konwentykle odbywały się regularnie w każdą sobotę i przedstawia zasadniczy temat owych klachów: jak swoich chłopów trzymać za mordy. Mordy chłopów wymagały trzymania, ponieważ – to znów opinia Kutza – moczone były w alkoholu stanowczo zbyt często. O ile więc kobiety miały swoje sezonowe spotkania w postaci wyszkubków (darcia pierza) lub combrów, o tyle regularnie omawiały sprawy ważne i mniej ważne na klachach. Słówko oznaczało więc nie tylko plotkowanie jako czynność, ale także jako swoistą instytucję.

Pochodzenia wyrazu szukać można w co najmniej dwóch źródłach. Po pierwsze – będzie to odwołanie do słowiańskiej klechdy czyli baśni lub powiastki ludowej. Specjaliści z Poradni Językowej Uniwersytetu Śląskiego uważają, że u źródeł klechdy leży ogólnosłowiańskie słówko „kl?k?tati” oznaczające pokrzykiwanie, które w późniejszej polszczyźnie przybrało również formę oznaczającą plotkowanie. Od zwykłej baśni klechda różni się ponoć tym, że mocniej osadzona jest w jakichś określonych realiach regionalnych, ale przyznać musimy, że na gruncie języka polskiego wyraz „klechda” oszałamiającej kariery nie zrobił. Mamy i drugi trop: niemieckie „klatschen” oznaczające (w formie rzeczownikowej) zarówno plotkarstwo, jak i bajczarstwo. Choć logika radzi przyjąć raczej słowiańską etymologię (klachy funkcjonują wszak również w okolicach Cieszyna, gdzie językowe wpływy germańskie były znacznie słabsze), odnotować musimy również trop prowadzący do Niemiec.

„Klachy” to także rzeczownik oznaczający bezpośrednio plotkę. Znaczenie takie odnajdziemy na kartach gawęd Stacha Kropiciela (wspólny pseudonim autorów felietonów ukazujących się w „Gościu Niedzielnym” między 1924 a 1973 rokiem): Co, to ty na naszego faroża chcesz klachy robić? Nie wstydzisz się to: Ty miljonie, ty klachulo, ty gaduło, ty… ty… nie mosz ty nic inszego do roboty, jak klachy robić? „Robić klachy” to w tym przypadku rozpowszechniać nieprawdziwe pogłoski. Przy okazji mamy jeszcze „klachulę” czyli kobietę będącą plotkarą, osobą szerzącą plotki. Klachula to również bardzo popularne pojęcie – wykorzystały je w swojej nazwie panie z istniejącego od 1982 roku zespołu muzycznego „Piekarskie Klachule”. Kojarzona z repertuarem folklorystycznym grupa nie stroni jednak od innych gatunków muzyki, podobnie zresztą, jak nie wypiera się zamiłowania do klachów.

Skrzętni pracownicy Archiwum Państwowego w Opolu odkryli jeszcze jeden, obraźliwy odcień klachuli. W zbiorze będących pod ich pieczą dawnych protokołów sądowych odnaleźli bowiem zeznanie niejakiej Anastasji Skrzypek, do której niejaki Johann Wohlan miał zwrócić się słowami: Ty pieroński lącie, coż to robisz te klachy – ty strzępie – pamiętasz jakeś się sztaubami wyciskała? Rozprawa odbyła się 15 stycznia 1891 roku i – niestety – nie wiemy, jak spór między Anastazją i Johannem się zakończył. Takie tam – stare klachy.