Zbigniew Markowski
Dawno, dawno temu, gdy telefon komórkowy nie miał jeszcze swojej nazwy, jedna z redakcji ogólnopolskich gazet ogłosiła stosowny konkurs. Czytelnicy mieli zgłaszać swoje propozycje, bo głupio wszak korzystać z czegoś, czego nie potrafimy nazwać. Wśród wielu typów pojawiło się słowo „mobilka”. Wyraz cieszył się dużym powodzeniem, bo sympatyczny był i taki jakiś milutki, jednak plebiscyt plebiscytem, życie zaś – życiem. Do polszczyzny wprowadziła się więc ostatecznie „komórka”. Mobilka furory nie zrobiła, dziwnym zrządzeniem losu na Górnym Śląsku zaczęto jednak używać mobilnioka i choć rzadko wyraz ten spotkać można w słownikach, słyszymy go na ulicach oraz czytamy o nim w internecie.
Mobilność w nazwie wybrali przedstawiciele różnych nacji: Duńczycy mają mobiltelefon (Rosjanie – mobilnyj teliefon), Czesi – mobilni telefon), Chorwaci – mobitel, Hiszpanie – teléfono móvil. Słowo „mają” powinniśmy jednak otoczyć cudzysłowem, bo za sprawą smartfonów otrzymaliśmy kolejne językowe zamieszanie. Zanim zdążyliśmy się przywiązać do komórki (czy też mobilnioka), dostaliśmy do rąk kolejne urządzenie z kolejną nazwą. Niezależnie od tego powiązany z mobilnością źródłosłów bez wątpienia ma swoją siłę, co potwierdzają dodatkowo Kaszubi nazywając telefon komórkowy mobilką.
Śląski mobilniok otrzymał potężne wsparcie ze strony sektora prywatnego. W Cieszynie powstała specjalizująca się naprawach i sprzedaży komórek firma o takiej właśnie nazwie (później doszła jeszcze jedna – w Mikołowie). Słówko pojawiło się na łamach reklamowej gazetki sieci handlowej Auchan (2010). W 2015 roku światowy gigant produkujący urządzenia mobilne wypuścił na rynek wersję swojego smartfona z możliwością komunikowania się w śląskiej gwarze. Godka była kolejnym (po wersji szkockiej i katalońskiej) prezentem Samsunga dla ludzi posługujących się mniej oficjalnymi językami oraz – nie oszukujmy się – wyrazem poszukiwania kolejnych grup klientów. W pracach nad przetłumaczeniem komunikatów udział brali aktywiści Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy „Pro Loquela Silesiana”. W smartfonie funkcja oszczędzania energii oznaczona jest jako „szporowanie energie”, aplikacja radia to „radyjok”, ustawienia noszą nazwę „nasztalowań”.
Mobilniok to nazwa dumna i bardzo śląska. Brzmieniowo kojarzy się z familokiem (wielorodzinnym budynkiem z robotniczego osiedla), borokiem (człowiekiem pokrzywdzonym przez los) czy maszyniokiem (operatorem kopalnianej maszyny wyciągowej). Stanowi również dowód, iż śląszczyzna żyje, rozwija się i wpływem technologii wędruje na całkiem nowe obszary. Internetowe dyskusje pokazują zjawisko to w znacznie szerszej skali. Zdarza się, że ktoś zaproponuje nazywanie internetu „internecem” (w końcu siatka to przecież śląski nec), można zetknąć się z propozycją szrajbuwania e-brifa (napisania e-maila), widzimy bardziej lub mniej szczęśliwe próby pożenienia gwary z cyfrową techniką. Wśród takich prób mobilniok świeci jak gwiazda pierwszej wielkości: udał się, przyjął i jest w językowym obiegu. Niektórzy, jak publicysta „Jaskółki Śląskiej” żałują tylko, że smartfona (mobilnioka bez knefla) nie da się obsługiwać jedząc jednocześnie pajdę chleba posmarowaną śląskim smalcem.