Ryczka

Zbigniew Markowski

Ryczka (zydel, stołek) brzmi tak jakoś twardo, po niemiecku – dlatego też etymologii szuka się w germańskich okolicach. Niektórzy wskazują palcem na „rückhalt” oznaczający oparcie lub podparcie, choć to najprawdopodobniej trop błędny. W końcu jak Śląsk Śląskiem ryczka oparcia nigdy nie miała, mogła (co najwyżej, ale i to incydentalnie) służyć jako podparcie pod nogi czyli pełnić funkcję klasycznego podnóżka. Jest jednak słówko, które pasuje jak ulał – to „ritsche”. Z „ritsche” będzie jednak pewien problem, bo przecież na stołeczek niemczyzna ogólna ma zupełnie inne określenie – to „hocker”, który jest w dodatku rodzajowym „der” w odróżnieniu od „die ritsche”. „Ritsche” w języku niemieckim ma użycie gwarowe i występuje jedynie we wschodniej części obszaru językowego.

Słówko to odnotowane jest w niemieckim słowniku braci Jakuba i Wilhelma Grimmów (tak, tak – tych samych) wydawanym w Lipsku od 1854 roku; wyrazowi temu przypisuje się przynależność do śląskiego dialektu języka niemieckiego. Niemieckie rzeczowniki z końcówką „sche” bardzo chętnie przeskakiwały zresztą do języka polskiego: tak było z pryczą i niszą, zaś gwarowe „ritsche” zadomowiło się nie tylko w mowie Ślązaków. Znajdujemy je również w gwarze poznańskiej (gdzie stanowi pojęcie sztandarowe), ale nawet w mowie z okolic Łodzi. Specjaliści twierdzą zresztą, że język polski zapożyczył z niemieckiego aż 2400 wyrazów, choć – jak zwykle w przypadku cofania się w zamierzchłe czasy – nie zawsze wiemy, jak było naprawdę. Z jednej bowiem strony często nie wiadomo kto od kogo coś zapożyczył, z drugiej – nader często występuje wspólny, wcześniejszy łaciński lub grecki pierwowzór.

Na Górnym Śląsku ryczka brzmi jednak swojsko i naturalnie posiadając swą mazurzącą odmianę w postaci „rycki” obecnej w Piekarach czy Radzionkowie. Nie da się jednak opowiedzieć ryczki bez jej kulturowego tła, a będzie ono gigantyczne. Gdybyśmy mieli wybierać króla śląskich mebli to tytuł ten nie przypadnie zapewne ani osławionemu byfyjowi (kredensowi), nie otrzyma go wyrafinowane wertiko ani szrank. Tytuł przypadnie skromnej i biednej ryczce – a wszystko to za sprawą uniwersalnego zastosowania i wykorzystania przez wszystkie pokolenia.

Przed stu i więcej laty mebel ten potrzebny był każdemu. Dziecko podsuwało sobie ryczkę, by sięgnąć do biksy (puszki) z bombonami (cukierkami) stojącej na byfyju. Juniorzy obojga płci z upodobaniem spożywali posiłki, zwłaszcza te improwizowane, właśnie na stołeczku, który odpowiadał im rozmiarem. Niestety – gdy matka zabierała się do robienia obiadu, ryczka przechodziła w jej władanie. Niski, pozbawiony oparcia stołek idealny był bowiem do obierania ziemniaków, a tych w śląskiej kuchni używano w ogromnych ilościach. Nie bez powodu kartofel został okrzyknięty jednym (oprócz śledzi, wieprzowiny i kapusty) filarów gotowania po śląsku. Nisko siedząca gospodyni błyskawicznie radziła sobie z obieraniem. Później ryczkę okupował senior rodu czyli dziadek zwany opą względnie starzikiem. Zmęczonemu życiem mężczyźnie stołek potrzebny był do podparcia nóg. Po pierwsze – tak było wygodniej, po drugie zaś: dawało należny prestiż dokładnie z tego samego powodu, dla którego starożytni władcy podkładali sobie podnóżek. Chcieli w ten sposób podkreślić swoją wyjątkową pozycję, bo – w odróżnieniu od swoich poddanych – nie musieli mieć kontaktu z brudnym podłożem.

Górnośląscy dziadkowie uczynili z ryczki prawdziwy fetysz. Wielu z nich posiadało onegdaj mobilną wersję stołeczka, z którą można było udać się na spacer po mieście, osadzie lub po wsi. Kiedy senior się zmęczył, siadał na ryczce. Niewielkie rozmiary i ciężar mebelka nie nadwyrężały sił, dawały za to olbrzymi komfort dla zmęczonych nóg. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku na śląskich wsiach można było ujrzeć słodki obrazek przedstawiający kilku dziadków siedzących na ryczkach, palących fajki lub papierosy i namiętnie spierających się na jakieś historyczne zaszłości. Zebrania na ryczkach odbywały się więc tuż obok familoka, nad rzeczką, przy sklepie (tam tematy do dyskusji znajdowały się same), nawet na łące czy przy ulicy. Drewniany stołeczek był najważniejszym – obok laski (czyli kryki) oraz papierosów (cygaryt) – atrybutem dziadka. Prawdziwą sztuką było samodzielne wykonanie ryczki, co zdarzało się dość często. Równie często taka samoróbka stanowiła majstersztyk stolarskiej finezji i przy niewielkich wymiarach dysponowała imponującą wytrzymałością. Dobrze zrobiona ryczka wytrzymywała nacisk pół tony, co także czasem mogło się przydać: przy gospodarskich czy rzemieślniczych zajęciach ryczka stanowiła bowiem także podpórkę. Można ją było szybko podłożyć, by dostać się w niedostępne miejsce i coś zreperować. Bo tak się na Górnym Śląsku złożyło, że ryczka to podstawa.