Zbigniew Markowski
Naturą buta jest stałe wędrowanie, nic więc dziwnego, że i słówka określające ochronę dolnych kończyn człowieka skazane są na wieczne przenoszenie się z miejsca na miejsce. Zjawisko to doskonale widać w śląszczyźnie. Teoretycznie bowiem „szczewik” wątpliwości budzić nie powinien, a jednak budzi: wielu zaleca pisownię „strzewik” ponieważ w samotnym „s” kryje się pochodzenie tego wyrazu. Na początku długiej wędrówki polskiego słówka „trzewik” i śląskiego szczewika jest prasłowiańskie „červo” oznaczające wnętrzności człowieka – zwłaszcza te z okolic jelit i żołądka. Stąd już tylko krok do skojarzenia ze skórą, która wszak pokrywa i owo červo, i powierzchnię trzewika. W swoim słowniku Brückner powołuje się na bałkańskie „czrěwij” oznaczające sandał, ale także na czeskie „střevíc”.
Ślązacy ze swoją wielością gwar dodali to tego jeszcze „czewik”, bo i taką formę można napotkać. Puryści nakazujący pisownię „strzewik” mają więc argument etymologiczny, większość Ślązaków wybrała jednak metodę statystyczną i akustyczną. Nikt nie będzie przecież używał niewygodnego „strzewika” skoro ma do dyspozycji miłe w wymowie „szczewiki” czy „czewiki”. Szczewiki są więc często na plakatach: charytatywny koncert mający na celu zbieranie dziecięcych ubrań oraz obuwia dla ubogich nazwano „Szczewiki dla bajtla”. Gazetowa relacja z konkursu gwary nosi podtytuł „Młodzi berajom, że aż szczewiki spadajom”, zaś bieg o środki na leczenie dziewczynki nazwano „Zedrzyj szczewiki dla Bereniki”.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy uzmysłowimy sobie, iż śląska godka oprócz szczewików ma jeszcze jedną nazwę butów – szuły. Obu wyrazów używa się zamiennie, są rejony w których mówi się albo tak, albo tak. Wiele sposobów określenia buta to zjawisko obecne w różnych językach. Wspomniane odwołanie do Brücknera może być mylące, bo Czesi (podobnie jak Polacy) używają pojęcia „but”, choć u nich przybiera on rodzaj żeński – bota. Słychać to wyraźnie w powiedzonku również przytoczonym przez Brücknera „hloupý jako bota” czyli głupi jak but. „Botę” posiadają także Hiszpanie, Anglicy dysponują słówkiem „boot”. Wszystko to wynika z zapożyczenia łacińskiego wyrazu „botta”. Drugie źródło nazw butów pochodzi ze języka pragermańskiego, w którym funkcjonowało określenie „skohaz”. Z tej linii wzięły się niemieckie „schuhe”, angielskie „schoes” oraz śląskie „szuły”.
Dwusylabowe szuły świetnie nadawały się do różnego rodzaju metamorfoz z użyciem elementów pochodzenia germańskiego. W śląskiej gwarze mamy więc fusbalszuły (zwane także czasem gulerami) czyli buty do gry w piłkę nożną. Są arbajtszuły (buty robocze), które mogą być zaopatrzone w stalowe noski ochronne (sztalkapy), są holcszuły (drewniaki) nazywane również holcokami. Połączenia takie bywają prawdziwymi fajerwerkami inwencji słowotwórczej, bo po śląsku wrotki to rolszuły (buty na rolkach), zaś jakiś dowcipniś z YouTube nakręcił reklamę czegoś, co ochrzcił mianem plastikszuł. Obuwie specjalnego przeznaczenia Ślązacy nazywają w odrębny sposób: gumowce to gumioki, sandały to zandale. W półbutach – tak, jak w języku polskim – słychać połówkę – tyle, że jest ona już niemiecka – mowa o „halbkach”. Obuwnicze słownictwo śląskie brzmi dość germańsko, co jednak nie powinno nas zmylić. Szczewik ma przecież prasłowiańskie korzenie, z kolei polski „kamasz” jest ewidentnym germanizmem, choć Niemcy dostali go w spadku z języka arabskiego. Cóż: jako się rzekło – but ciągle wędruje i nic na to poradzić nie można.