Zbigniew Markowski
Z wihajstrem wszystko pozornie jest proste – od niemieckiego pochodzenia („wie heisst er” czyli pytanie „jak to nazwać?”) poprzez przekonanie, iż wyraz ten wszedł do użycia po II wojnie światowej aż po powszechne skojarzenia ze śląską gwarą. Sprawa jednak aż tak prosta nie jest, co w 2015 roku na kartach „Studiów z Filologii Polskiej i Słowiańskiej” udowodnił Sebastian Żurowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu pisząc szkic leksykologiczny o wihajstrze. Jego zdaniem nie ma mowy o zapożyczeniu słowa, bo słowo takie w języku niemieckim nie istnieje. Zapożyczono jedynie germańskie brzmienie.
Trudno się z tym argumentem nie zgodzić czytając artykuł z „Der Spiegla” (14 października 2010 roku). Dziennikarz uznał wihajster za prawdopodobnie najśmieszniejsze słówko zapożyczone przez polszczyznę z języka niemieckiego dodając, iż polski wihajster to niemieckie „dingsbums”. Widać wyraźnie, że sprawy się komplikują, bo pojawił się „dings” czyli mniej więcej to samo co wihajster, choć dings pewnie będzie mniejszy.
Kolejny problem to przynależność do śląskiej gwary, bo choć istotnie na Górnym Śląsku wihajster jest dobrze znany i powszechnie używany, znajdziemy go również w gwarze poznańskiej (wielkopolscy harcerze organizują zlot o nazwie „Wihajster”), warszawskiej czy lwowskiej. W Warszawie mógł zresztą przeskoczyć nie tylko z języka niemieckiego, ale także z jidysz. Dziś zresztą nie sposób jednoznacznie przesądzić o wędrówce wihajstra – w końcu dzisiejsza stolica miała onegdaj (i to bardzo długo) liczną kolonię niemiecką, nie brakowało także obywateli używających na co dzień jidysz. Gwara lwowska uczciła wihajstra nawet w piosence:
Kto dziś zrozumi, co to sztemp, czy klajster,
Co to rymunda, najduch czy smytrani,
Szparka, szpanegli, facka, czy wihajster,
Co to szwajnery, lajfry, czy szwendani?
Do różnych gwar wihajster mógł więc dotrzeć bardzo różnymi drogami po czym – koniec końców (w 1965 roku) – znalazł się w słowniku polszczyzny ogólnej. Być może dlatego tak często spotkać można pogląd, iż jest to słówko nowe. Sebastian Żurowski uważa jednak, że wihajster obecny był na ziemiach polskich wcześniej: na pewno w okresie międzywojennym, prawdopodobnie – już w XIX wieku. Jeszcze jeden problem mamy z pisownią: obowiązująca i podawana przez słowniki forma z „h” ma źródła w etymologii. Profesor Bralczyk – nie bez racji – uważa jednak, iż (skoro wyraz funkcjonuje w polszczyźnie ogólnej) spolszczyć należy nie tylko „hei” na „haj” ale także „h” na „ch”. Być może dlatego tak często spotykamy „wichajster”, choć – zgodnie z normą pochodzącą ze słownika – zapis taki jest błędny. Zapis przez „ch” wybrał onegdaj zespół muzyczny „Wichajster” Bernarda Kurzawy – grupa operująca w stylistyce heimatmelodie.
Najwięcej zamieszania przysparza jednak odpowiedź na fundamentalne niemieckie pytanie: – wie heisst er? Otóż nie wiadomo. To typowe słówko – joker, które może oznaczać bardzo wiele różnych przedmiotów. Słownik PWN głosi iż jest to „przyrząd lub narzędzie, zwykle małe, o nazwie nieznanej mówiącemu albo chwilowo przez niego zapomnianej”. To „element, detal (trudny do nazwania lub nieznany z nazwy)” według słownika gwary warszawskiej. Warszawa wihajstrem nazywa czasem nawet wytrych, choć na Górnym Śląsku konstrukcja taka byłaby trudna do zaakceptowania. Śląski wihajster to najczęściej dźwignia, przełącznik w maszynie, narzędzie do podważenia – częstokroć coś wystającego poza obrys większego urządzenia. Wihajster to coś, co się właśnie zepsuło, względnie narzędzie służące do improwizowanej naprawy. Gdybyście jednak kiedyś zostali Państwo postawieni pod ścianą oraz zmuszeni do zdefiniowania wihajstra podpowiadamy: wihajster to taki większy dings i z grubsza rzecz biorąc służy do tentegowania jak się ustrojstwo zaryksztosuje.