Zbigniew Markowski
Szaleństwo skata opanowało Górny Śląsk około połowy XIX wieku i od tamtego czasu nie ma karcianej gry, która mogłaby się tu ze skatem równać. Rozgrywki toczono praktycznie wszędzie: w pociągach dowożących górników do pracy, w podziemnych wyrobiskach, fabrycznych halach, w knajpach, parkach i na łąkach. Przy piwie czy winie grały całe rodziny, panie zaś upodobały sobie szczególnie zmagania w wersji czteroosobowej, bo w czasie pauzowania mogły to i owo jeszcze przy kuchennym piecu zrobić – zupełnie jak w przerwie na reklamę podczas oglądania telewizyjnego filmu. Talie składające się z 32. kart znajdowały się w roboczych kombinezonach górników, tylnych kieszeniach spodni przeróżnych obiboków, gościły też w niejednej eleganckiej marynarce. Zajmowały również godne miejsce na szafie lub wśród różnych ważnych papierów w honorowym przedziale kredensu.
Spotkać można opinię, że skatem zarazili Ślązaków niemieccy właściciele kopalń i hut, choć trudno się z wersją tą bezkrytycznie zgodzić; choćby dlatego, że obdarzeni arystokratycznymi tytułami magnaci dość rzadko mieli okazję do rozmowy ze zwykłym robotnikiem. Faktem jednak jest, że skat przywędrował z miasta Altenburg w Turyngii (50 kilometrów od Lipska i 100 kilometrów od Drezna). To tam skata wymyślono i do dziś miasto to nie tylko posiada stosowne muzeum, ale szczyci się także tytułem światowej stolicy tej gry. Kiedy po II wojnie światowej Altenburg znalazł się w radzieckiej strefie okupacyjnej, później zaś – na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Niemcy z Republiki Federalnej zorganizowali sobie własną stolicę skata – zostało nią Bielefeld w Nadrenii Północnej – Westfalii, gdzie również amatorów kart nie brakowało. Pozycji Altenburga podważyć jednak się nie da, zwłaszcza że ten „burg” jest naprawdę „alten”. Prastary zamek z Altenburga ma swój epizod w historii Polski – w jego murach (II połowa XII wieku) zmarł książę Władysław II zwany Wygnańcem, wygnany właśnie do Turyngii.
Kilkaset lat później w Teben, osiem kilometrów od historycznego zamczyska, urodził się Friedrich Ferdinand Hempel – późniejszy notariusz i adwokat. Choć prawniczy dorobek Hempla poszedł w zapomnienie, dziś uważa się go za twórcę gry w skata. Niemieccy historycy mówią co prawda także o innych, bogatszych w szczegóły wersjach: na przykład o woźnicy z Altenburga, który za sprawą licznych podróży do Włoch miał to i owo podpowiedzieć wykształconemu Friedrichowi Ferdinandowi. Tak czy inaczej – to właśnie Hempla wraz z jego przyjacielem – Carlem Neefe uważa się za ojców gry. Jedna z altenburskich legend głosi, iż miejscem, gdzie Hempel i Neffe przy kuflach zimnego piwa wymyślali reguły skata miała być gospoda urządzona w podziemiach tamtejszego ratusza. Nie od razu jednak skata wymyślono. Przyjmuje się, iż pierwsze reguły Hempel ustalił około roku 1809, w 1817 Neffe określił zasady rachunku matadorów, jednolite i spójne kanony udało się jednak wypracować dopiero w roku 1886 na specjalnym kongresie, który odbył się – rzecz jasna – w Altenburgu.
Tak długi czas kształtowania się gry wynika z jej dość skomplikowanych zasad i z licznych zapożyczeń od innych karcianych rozgrywek. Już sama nazwa pochodzi z piętnastowiecznej włoskiej odmiany tarota – tarocchi, gdzie „scatare” oznacza odłożenie kart na bok. Licytacja przypomina to, co obserwujemy w hiszpańskiej l’Hombre, mamy też kilka odniesień do niemieckiej gry zwanej solo. Nawet dziś, po dwustu latach funkcjonowania skata pojawiają się przeróżne problemy interpretacyjne: by je skutecznie rozstrzygać powołano nawet specjalny trybunał nazywany Międzynarodowym Sądem Skata (Das Internationale Skatgericht) z siedzibą – a jakże – w Altenburgu. Międzynarodowa kariera gry sięgnęła nawet opery: partyjkę skata umieścił w swoim dziele „Intermezzo” późnoromantyczny niemiecki kompozytor Richard Strauss, który zresztą sam pasjami w skata grywał. Dziś skat popularny jest w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Namibii, co wziąwszy pod uwagę niemieckie wpływy kolonialne dziwić nie powinno. Zainteresowanie grą odnajdziemy w Australii, Stanach Zjednoczonych, Danii, Szwecji, Norwegii i we Francji. Obszary skatowe w Polsce to przede wszystkim Górny Śląsk, choć ten rodzaj rozrywki nie jest obcy Kaszubom i mieszkańcom Wielkopolski. Prężnie działa Polski Związek Skata, który swoją siedzibę ma w Katowicach; rozgrywane są zawody: czasem zgodne z regułami skata sportowego, czasem po amatorsku.
Osobom, które nigdy nie zetknęły się ze skatem talia wydaje się dziwna: karty zaczynają się dopiero od siódemek, postać damy jest męska (poetyka graficzna ociera się o klimaty łowiecko – antyczno – królewskie), same kolory również nieco różnią się od tego, co widzimy w klasycznych kartach do gry. W śląskiej gwarze odpowiednikiem kierów są herce, trefli – krojce, pików – griny, karo zaś to szele (siele). Niemiecką proweniencję mają również nazwy figur. Dziesiątka to cyjna, as jest tuzem, król kenigiem (lub po polsku królem), dama – oberem. Szczególną rolę pełni walet zawsze będący kartą atutową i noszący słodkie miano dupka. Szczególnego wyróżnienia doczekał się dupek w Altenburgu – stara fontanna wzniesiona z okazji kolejnego kongresu skatowego (1903) przybrała bowiem formę dwóch walczących ze sobą waletów. Różne części Śląska mają stosowne powiedzonka na każdą okoliczność związaną a to z graczem, który za bardzo zwleka, a to z osobnikiem zaglądającym współzawodnikom do kart. Gra jest pięcioetapowa i obejmuje: rozdanie, licytację, właściwą rozgrywkę, zliczanie punktów oraz zapisanie wyniku. Uczyć się skata najlepiej przez udział w pojedynku osób grać już umiejących: trudno bowiem rozgryźć przyjemność rywalizacji z samej tylko teoretycznej wiedzy. Zwłaszcza, że partia w wykonaniu mistrzów jest prawdziwie poetycką opowieścią o inteligencji, przenikliwości i taktycznym zmyśle.
W czasie rozmowy ze Ślązakiem o skacie warto zapamiętać zasadę najważniejszą: nazwę gry zawsze wymawiamy jako „szkat”. Zanim karciana rozrywka z Altenburga dotarła na Górny Śląsk, wielką popularnością cieszyła się tu kopa, choć duże powodzenie miały również warcaby, szachy i młynek. Wśród najmłodszych królował chińczyk nazywany tutaj „człowieku nie irytuj się”, co jest kalką oryginalnej niemieckiej nazwy „Mensch Ärgere Dich Nicht”. Późniejsze popularne w regionie gry karciane to chlust, tysiąc, sześćdziesiąt sześć, kuku, oczko czy oszust zwany tutaj „cygonem” – od cyganienia czyli okłamywania.