Karolina Jagoda
Tradycja tradycję pogania, czyli wesele po śląsku
Górny Śląsk to region, który wielu z nas utożsamia z pracowitością, serdecznością i wyjątkową gościnnością. Nie sposób także, nie wspomnieć o silnym przywiązaniu Ślązaków do ich korzeni, tradycji i zwyczajów. Starają się oni na każdym kroku podkreślić, że wszystkie wartości przekazane w dzieciństwie są wyjątkowe, powinny być stale pielęgnowane i przekazywane młodszym pokoleniom, które często zapominają o swoim pochodzeniu. Na szczęście, Ślązacy zawsze potrafią znaleźć okazję, aby podkreślić znaczenie swoich regionalnych tradycji. Jedną z takich okazji jest wesele. To wyjątkowy dzień w życiu każdego Ślązaka i każdej Ślązaczki.
Mimo nowoczesnych i szybkich czasów, w jakich żyją, nadal istnieją śląskie pary stara się pokazać, że tradycje i zwyczaje są dla nich fundamentem. Dlatego też na niejednym śląskim weselu wciąż kultywuje się liczne tradycje, charakterystyczne dla tego regionu. Warto jednak wspomnieć, że nie są one jednorodne. W każdej części tego regionu można spotkać się z innymi zwyczajami. Świadczy to, że jest on niezwykle ciekawy i barwny. To właśnie dzięki takim tradycjom Śląsk wyróżnia się na tle całej Polski.
Pierwszą tradycją weselną, którą kultywuje się na Górnym Śląsku niemal od zawsze, jest tradycyjny śląski „kołocz”. Wszystkie obrządki weselne zaczynają się na tydzień przed ślubem. Wtedy to, przyszła para młoda odwiedza rodzinę, znajomych i sąsiadów i częstuje ich tradycyjnym „kołoczem”. Zgodnie z tradycją w jego skład wchodzą: makowiec, sernik i jabłecznik na cieście drożdżowym. Zawsze jest on ozdobnie zapakowany. Często dołącza się do niego także bilecik z wierszykiem od młodej pary dla gości. Taki przykładowy wierszyk może brzmieć: „Aby nasi goście w pamięci nas mieli, młoda para od serca kołoczem się dzieli” lub „Jak obyczaj stary każe, wedle ojców naszej wiary, kołoczem się z Wami dzielimy i smacznego życzymy”. Zgodnie z tradycją weselny kołocz wypiekano już w średniowieczu. Już wtedy był on traktowany w sposób szczególny. Przygotowywano go i podawano jedynie na szczególne okazje, na takie jak na przykład wesele. Pierwsze źródła, które potwierdzają jego istnienie i związki z samą ceremonią zaślubin pochodzą już z XVIII wieku. Warto także wspomnieć, że wokół tego wypieku wytworzyło się wiele legend. Pierwsze z nich można było znaleźć w materiałach pisemnych z lat 30. XX wieku.
Śląski kołocz można uznać za spadkobiercę staropolskiego kołacza. Jest dla nas nieodłącznym towarzyszem wszystkich rodzinnych uroczystości na Górnym Śląsku. Od swojego przodka, czyli staropolskiego kołacza, różni się kształtem. Kiedy tamten był okrągły, ten współcześnie nam znany jest prostokątny. Ta zmiana nastąpiła w XIX wieku. Nie kryła się za nią jednak żadna wyjątkowa historia, ale względy praktyczne. Mianowicie, gdy dawne piece zastąpiono nowoczesnymi kuchenkami, kluczową kwestią była oszczędność miejsca. Popularne stały się wówczas prostokątne blaszki. Niewątpliwą zaletą kołocza śląskiego, która pozwala odróżnić go od podobnych wypieków z innych części kraju jest posypka. Chociaż jest bardzo pracochłonna, wiele osób nie wyobraża sobie weselnego wypieku bez niej. Ważną datą dla wszystkich rodowitych Ślązaków był z pewnością 22 lipca 2011 roku. Wtedy to, ich ulubiony wypiek został oficjalnie zarejestrowany jako Chronione Oznaczenie Geograficzne. Jest to dwudziesty dziewiąty zarejestrowany produkt z Polski oraz czwarty wytwarzany na terenie województwa śląskiego. Ta smaczna tradycja weselna jest dobrym sposobem, aby przekonać naszych gości weselnych z innych części Polski, do tego, co „nasze”, „śląskie”. Dla wielu weselników, którzy nie znali takiej tradycji weselnej, nasz „śląski kołocz” może być nie tylko smaczną niespodzianką, ale i nie lada atrakcją.
Kolejna tradycja weselna chętnie kultywowana w naszym regionie to tak zwane „czaskanie”. Zapewne wielu czytelników spoza Śląska zastanawia się, na czym ono polega. Już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż, dzień przed ślubem zazwyczaj późnym popołudniem lub wieczorem, do domu panny młodej przychodzą znajomi, przyjaciele, goście weselni i sąsiedzi, i przed drzwiami wejściowymi tłuką (w gwarze śląskiej „czaskają”) spore ilości porcelanowych naczyń. Dlaczego to robią? Żeby przynieść młodej parze szczęście „na nowej drodze życia”. Natomiast ich obowiązkiem jest posprzątać wszystko, co zostało stłuczone. Ważną rolę pełnią w tym dniu także rodzice panny młodej. Są odpowiedzialni za poczęstunek dla gości. Jest to oczywiście śląski kołocz i wódka. W różnych rejonach Śląska „czaskanie” przybiera przeróżne formy. Przykładowo goście przebierają się, śpiewają, tańczą i bawią się, niestety dla państwa młodych, czasami nawet do późnych godzin nocnych. W ramach ciekawostki, warto wspomnieć, że podobny zwyczaj istnieje na Kaszubach i nazywa się „polterabend”.
Aby doszło do śląskiego wesela, zgodnie z tradycją musi się także odbyć wykupienie panny młodej. Jak wiadomo „ślonskie dziołchy to gryfne dziołchy”, więc nic dziwnego, że rodzice nie oddadzą ich tak łatwo. W dniu ślubu panna młoda nie zostanie od tak oddana panu młodemu. Musi on „zapłacić” rodzicom za ich córkę, jest to tak zwane „wykupienie panny młodej”. Co ciekawe, obrzęd ten jest praktykowany również w wielu innych regionach Polski. Polega on na tym, że zazwyczaj świadek lub świadkowa Pana młodego licytują się z nim, jak dużą kwotę jest on w stanie zapłacić za swoją przyszłą żonę. Po zapłacie umówionej kwoty, może on swobodnie wręczyć jej bukiet.
Droga Państwa Młodych do Kościoła również nie jest „łatwa”. Wiąże się z tym kolejna śląska tradycja weselna. Są to tak zwane „szlogi”. Pewnie wielu z Was zastanawia się co ten wyraz oznacza i co ma wspólnego z tym zwyczajem. Mianowicie często na drodze para młoda musi pokonać tzw. „szlogi”, czyli bramy/szlabany zrobione ze sznurków, kolorowych bibuł czy kwiatów, ustawione najczęściej przez sąsiadów lub znajomych. Aby młodzi mogli jechać dalej muszą zapłacić weselną wódką.
Nieco mniej popularną, ale wciąż spotykaną na Górnym Śląsku i w Zagłębiu tradycją weselną jest tworzenie „drużyny stanu wolnego”. Takiego określenia używa się w stosunku do druhen i drużbów (obowiązkowo stanu wolnego). Do każdej panny dobierano wybranego przez nią kawalera. Tak tworzono kilka lub kilkanaście par, których zadaniem jest odprowadzenie przyszłych małżonków do ołtarza. Po ceremonii zaślubin przechodzimy do przebiegu samego wesela. Kluczowym i bardzo charakterystycznym elementem uroczystości są oczepiny. Całość zaczyna się tuż po północy. Ta tradycja ma na celu pozbawienie świeżo upieczonych małżonków atrybutów ślubnych. Pan młody musi sprawnie zdjąć swojej żonie welon, w czym przeszkadzają mu świadkowie, bijąc go po dłoniach warzechami. Po zdjęciu welonu panna młoda przestaje być panną, a staje się żoną, na oznakę czego otrzymuje czepek lub chustę. Pannie młodej w zdjęciu muszki pana młodego również przeszkadzają świadkowie, tym razem w bardziej delikatny sposób, muskając ją różami, całując po dłoniach lub łaskocząc, aby było jej trochę trudniej. W tak ważnym dniu, nie mniej ważną rolę odgrywa oprawa muzyczna całej uroczystości. Trzeba wiedzieć, że na prawdziwym śląskim weselu nie może zabraknąć zespołu z akordeonistą (akordeon to bardzo popularny instrument na Górnym Śląsku). Weselna kapela powinna posiadać w swoim repertuarze nie tylko tradycyjne weselne piosenki, ale także tradycyjne śląskie przyśpiewki. Dobrym posunięciem będzie również zatrudnienie wodzireja, który zna śląską gwarę i będzie potrafił rozbawić gości wieloma śląskimi „wicami” (żartami).
Aby wesele można było uznać za „fest ślonskie” ważny jest również to, aby o „śląskości” świadczył także wybrany przez parę młodą lokal. W dzisiejszych czasach nie para młoda nie powinna jednak mieć z tym żadnego problemu, ponieważ coraz więcej jest różnego rodzaju restauracji, karczm czy zajazdów, których wystrój pasuje idealnie do takiej stylizacji. Tradycyjny charakter swojego wesela, śląska panna młoda może podkreślić także strojem. Może na przykład wpleść we włosy kolorowy wianek z kwiatów lub „merty”, ozdabiając suknię kolorowymi wstęgami czy mniej ostentacyjnie wybrać kwiaty w żywych kolorach czerwieni, zieleni i granatu, które odzwierciedlają kolory, jakie znajdowały się na „kieckach” (sukniach) tradycyjnych Ślązaczek. Gdyby panna młoda chciała zapaść w pamięć swoim gościom weselnym a przede wszystkim przyszłemu panu młodemu, może zdecydować się na tradycyjny śląski strój, na który składają się kiecka, zopaska i jakla (spódnica, fartuch i rozpinany sweter). Bardzo ważnym, jeśli nie najważniejszym elementem śląskiego wesela, jest jedzenie. W weselnym menu ma pierwsze danie obowiązkowo podaje się rosół z „nudlami”. Następnie każdy Ślązak zajada się roladą wołową, gumiklyjzami (kluskami śląskimi- białymi i „tartymi” (ciemnymi) oraz „modrą kapustą” (czerwona kapusta z zasmażką) a to wszystko popija kompotem z truskawek lub wiśni. Często spotykane są także „galert” (galaretka wieprzowa lub drobiowa) czy „szałot z franckami” (czyli sałatka ziemniaczana z kiełbaskami typu frankfuter, wędliny i przetwory ze świniobicia). Weselną ucztę kończymy wspomnianym już weselnym „kołoczem” czy „szpajzą” (mus owocowy, najczęściej cytrynowy lub czekoladowo-rumowy).
Istotne jest również to, że w naszym regionie rzadko wesele trwa jeden dzień. Zazwyczaj dzień po weselu, odbywają się poprawiny. Goście są wtedy zapraszani na obiad a zabawa trwa do białego rana. W ramach podsumowania można uznać, że Górny Śląsk to region niezwykle ciekawy i różnorodny. Na tę różnorodność składają się zarówno wyjątkowi ludzie, ich życiowe doświadczenia, tworzona przez nich kultura i kultywowane tradycje. Te wszystkie elementy budują zarówno naszą tożsamość osobistą jak i społeczną. Dzięki nim kształtuje się system wartości, światopogląd i sposób myślenia. Niektórym z nas, szczególnie osobom młodym takie stwierdzenie wydaje się tylko patetyczną nadinterpretacją, ale w mojej opinii śląskość jest głęboko zakorzeniona w każdym kto się tu urodził i każdy Ślązak powinien dbać o kultywowaniu regionalnej tradycji w swojej rodzinie. Jest to tym ważniejsze, że w tak nowoczesnych i zautomatyzowanych czasach można łatwo zapomnieć o swoich korzeniach.